logo l

Przeżyłem dzięki zbiegom okoliczności - historia Benjamina Jacobsa

Szymon Pietrzykowski

W Wielkopolsce podczas II wojny światowej od 1940 do jesieni 1943 roku działało około 150 żydowskich obozów pracy, a w Poznaniu i okolicy było ich aż około 30. Przeżyło je bardzo niewielu Żydów, a pozostawionych świadectw o panujących w nich warunkach jest zaledwie parę. Przedstawiamy historię jednego z tych więźniów i świadków, Berka Jakubowicza z Dobrej koło Turku, po wojnie Benjamina Jacobsa, więźnia podpoznańskich obozów pracy w Krzyżownikach i Kobylepolu. 


Obozy pracy przeznaczone dla ludności żydowskiej w Kraju Warty (Judenarbeitslagers, potocznie zwane „julagami”) przeżyła zaledwie garstka osób. Jednym z nielicznych ocalałych był Benjamin Jacobs (właśc. Berele/Berek Jakubowicz), więzień obozów w Krzyżownikach (Steineck) i Kobylepolu (Gutenbrunn) – za okupacji były to podpoznańskie miejscowości, dziś są to dzielnice w obrębie miasta. Jacobs/Jakubowicz o swoich przeżyciach opowiedział w licznych rozmowach i wydanej w 1995 roku po angielsku książce The Dentist of Auschwitz.        

Dzieciństwo w Dobrej

Berele albo Berek (po polsku także Bronek) Jakubowicz urodził się w zimny poniedziałkowy dzień 18 listopada 1919 roku w miejscowości Dobra koło Turku, w rok po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Jego ojciec, Awigdor, handlował zbożem – w przedsięwzięciu tym pomagała mu cała rodzina. Jego matka, Estera, zajmowała się domem. Została oskarżona o znieważanie państwa i przez pewien okres, do uzyskania amnestii, musiała się ukrywać. Ojciec wywodził się z tradycyjnej, wielodzietnej rodziny, z kolei matka była najbardziej progresywną kobietą we wsi, jako pierwsza przestała nosić tradycyjną perukę (szajtł). Choć rodzice dzielili to samo nazwisko, nie byli spokrewnieni. Pomimo różnic, doskonale się ze sobą porozumiewali.

Benjamin był najmłodszym z trójki rodzeństwa. Najstarszy brat, Josek, urodził się sześć lat wcześniej, służył w wojsku polskim. Siostra Pola była od niego starsza o dwa lata (promienna, inteligentna i wysoka, tak jak matka). Choć rodzina Jakubowiczów żyła stosunkowo skromnie - podobnie jak większość społeczeństwa ciężko dotknął ich kryzys gospodarczy z przełomu lat. 20. i 30. XX wieku - rodzice nie szczędzili środków na wykształcenie synów: Josek został technikiem dentystycznym, Benjamin zajął się stomatologią (zdążył ukończyć jeden rok nauki zawodu przed wybuchem wojny). Pola pomagała matce w domu.

Okupacja i prześladowania

Wrzesień 1939 roku radykalnie odmienił życie rodziny. Dobra znajdowała się blisko granicy z Niemcami (160 km), więc Benjamin wraz z rodzicami i rodzeństwem opuścił rodzinną miejscowość uciekając na wschód. Po dramatycznej tułaczce, w trakcie której wielokrotnie musieli ukrywać się przed pociskami niemieckich samolotów, dotarli pod Warszawę. Po kilku dniach spędzonych u polskiej rodziny we wsi w Puszczy Kampinoskiej, postanowili wrócić do domu.

Jacobs 1

Benjamin Jacobs. Fot. USC Shoah Foundation

W Dobrej doświadczyli prześladowań, które szybko dotknęły społeczność żydowską w okupowanej Polsce, m.in. musieli nosić na ubraniach naszywki z gwiazdą Dawida i napisem „Jude”, nie mogli poruszać się chodnikami a jedynie środkiem ulicy, mieli obowiązek ściągać czapkę przed każdym napotkanym niemieckim żołnierzem. Ograniczona została liczba Żydów uczestniczących w pogrzebach, liczba towarów, jakie mogli nabywać i przedmiotów posiadanych w domach. Ustanowiono godzinę policyjną, całkowicie zniesiona została możliwość podróżowania koleją (uniemożliwiając tym samym ucieczkę do ZSRR, na którą za późno zdecydowali się Benjamin i Pola). Awigdor, Benjamin i Josek zostali pobici przez Niemców pod niesłusznym zarzutem ukrywania broni. Żydzi musieli też wykonywać różne wyczerpujące fizycznie i uwłaczające prace nakazane przez Niemców (np. czyszczenie wychodków).

Getto w Dobrej zostało utworzone latem 1940 roku, wokół ulic Składkowskiego i Tylnej, zamieszkiwało je ok. 300-400 osób. Jakubowiczowie musieli przenieść się ze swojego mieszkania - wraz z wyposażeniem zostało ono przekazane miejscowym volksdeutschom, byłym pracownikom Awigdora - do małego pokoju na poddaszu budynku dawnej szkoły. Getto w Dobrej nie było wprawdzie ogrodzone, lecz wszelkie kontakty Żydów z okoliczną ludnością były zakazane i surowo karane. W międzyczasie zmarł dziadek Benjamina a ojciec Estery, Hersz Jakubowicz, który mieszkał wraz z nimi: Zmarł, bo stracił chęć do życia – pisze Benjamin – Po jego odejściu zrozumiałem, że moje życie nigdy nie będzie takie samo.

Katorżnicza praca w Krzyżownikach (Steineck)

Wiosną 1941 roku Benjamin wraz z ojcem znalazł się wśród ponad tysiąca mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat, którzy wyjechali z Dobrej i okolic (Koło, Turek i inne miejscowości) do obozów pracy w Poznaniu. Miał nadzieję, że poprawi to ich sytuację. Wydawało mu się, że skoro mają tam pracować, to będą odpowiednio odżywiani przez Niemców. Rzeczywistość brutalnie rozwiała te wyobrażenia. Pod dotarciu do podpoznańskich wówczas Krzyżownik grupa, w której znaleźli się Benjamin i jego ojciec, została brutalnie zagnana do niewielkiej salki w budynku nieczynnej wówczas szkoły.

W śledztwie prowadzonym po wojnie przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Poznaniu udało się ustalić, iż obóz ten (jeden z ok. 150 funkcjonujących w okupowanej Wielkopolsce i ok. 30 w Poznaniu i okolicach) powstał w połowie 1940 roku i działał do jesieni 1943 roku. Zlokalizowany był w budynku po zamkniętej szkole podstawowej przy ul. Leśnowolskiej 35. Przed przybyciem Żydów przebywali tam jeńcy francuscy i angielscy. Obóz otoczony był płotem z zasiekami i pilnowany przez wartowników z bronią w ręku. Wedle przybliżonych szacunków inżyniera Fritza Neumanna, który na polecenie niemieckiego zarządu miasta Poznania zajmował się administracją obozów na terenie miasta i okolic, w Steineck przebywało do 700 mężczyzn (Neumann został skazany na karę śmierci w procesie przed sądem w Poznaniu w 1948 roku). Żydzi osadzeni w tym obozie musieli wykonywać szereg robót fizycznych, takich jak nakładanie torów kolejowych, budowa/utwardzanie nawierzchni dróg, przenoszenie ciężkich przedmiotów (m.in. ściętych drzew czy wagonów z piaskiem), porządkowanie terenów zielonych (m.in. sadzenie drzew czy krzewów, budowa ganków). Praca ta wykraczała poza ludzkie możliwości. Wyczerpani, niewystarczająco odżywieni ludzie często tracili przytomność. W drodze powrotnej do obozu niezdolni do poruszania się byli niesieni przez współtowarzyszy. Nierzadko zdarzały się przypadki śmiertelnie. Zamieszkały przy ul. Słupskiej, niedaleko obozu Edward Drozdowski, który podczas okupacji pracował przy Jeziorze Kierskim, w relacji z 1969 roku złożonej na potrzeby śledztwa OKBZH w Poznaniu zeznał, iż widział jak jesienią i zimą Żydzi zatrudnieni przy ścinaniu drzew w lasach przy jeziorze, zanurzeni po pas w wodzie, musieli własnym rękami pchać pnie na określone miejsce. Było to dręczenie Żydów, ponieważ usunięcie tych drzew i przesunięcie ich gdzie indziej mogło nastąpić za pomocą transportu kołowego. Przykłady podobnej bezsensownej przemocy nie mającej żadnego ekonomicznego uzasadnienia można by mnożyć.

Wśród niemieckich przedsiębiorstw wykorzystujących Żydów z Krzyżownik jako źródło taniej siły roboczej znajdowały się m.in. Grün u. Bilfinger AG, Firma Holzmann, Firma Neumann, Firma Pracht. Zmarli Żydzi byli chowani wraz z ofiarami z pozostałych obozów, także Polakami i jeńcami wojennymi, w dwóch zbiorowych mogiłach przy wejściu oraz na tyłach cmentarza na Górczynie. Zeznając przeciwko Neumannowi Rubin Iwanowicz, który po deportacji z Brześcia Kujawskiej do Poznania w czerwcu 1941 roku przeżył m.in. obóz pracy w Forcie Radziwiłł, wspomniał o 250 niezdolnych do pracy więźniach przeniesionych z obozu Steineck do tymczasowego obozu w baraku przy Drodze Dębińskiej (Eichenwald), gdzie pozbawieni jedzenia i opieki lekarskiej masowo umierali.

W śledztwie OKBZH prowadzonym w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a wznowionym w 2014 roku oraz na przełomie lat 2017-2018, nie stwierdzono jednoznacznie, by na terenie szkoły w Krzyżownikach, czy w miejscach, gdzie zatrudnieni byli więźniowie z tego obozu, dochodziło do wieszań czy innych zabójstw. Prócz okresowych erupcji przemocy, istotą obozów pracy takich jak Steineck było „wyniszczenie przez pracę” (Vernichtung durch Arbeit) – systematyczna, codzienna eksploatacja sił skutkująca utratą zdrowia a nierzadko i życia żydowskich więźniów. Potwierdzają to słowa samego Benjamina Jacobsa: Gdy znaleźliśmy się w obozie Gutenbrunn w 1942 r. [po wcześniejszym pobycie w Steineck – Sz.P], […] ok. 20 procent z nas nie przeżyło. Powstawały nowe miejsca, z nowymi więźniami zabieranymi z innych gett. Wystarczył jeden telefon od Lagerführera [kierownika obozu – Sz.P] i dostarczano mu tylu Żydów, ilu chciał. Nie chodziło tu o pracę, ale o to żeby nas zniszczyć.

W zamieszczonej w interecie rozmowie, nagranej w lipcu 1996 roku, Benjamin opowiada o warunkach panujących w szkole-obozie pracy; długich, wielokilometrowych marszach z obozu na stanowisko pracy (Baustelle); katorżniczej pracy, która kosztowała zdrowie i życie wielu współtowarzyszy, polegającej m.in. na zakładaniu torów kolejowych czy porządkowaniu terenu wokół Jeziora Kierskiego i Rusałki; publicznych wieszaniach jako karze za ucieczki czy próbach pozyskania pożywienia, kontaktach z Polakami (m.in. z Tadkiem, Witczakiem, kucharką Stasią) czy o niespodziewanej, romantycznej relacji, która połączyła go z polską dziewczyną, Zofią Zasiną (https://www.youtube.com/watch?v=kv_mkQ5X38A&t=7s).

Kobylepole (Gutenbrunn) i dalsze losy Berka

Po tym, jak jeden z więźniów doniósł na młodego Jakubowicza, że ten idąc czy wracając z pracy, porozumiawszy się z pilnującymi żydowskich robotników wachmannami, potajemnie udawał się do pobliskiej piekarni, by kupić chleb (najprawdopodobniej chodzi o piekarnię przy ul. Słupskiej 20a, prowadzoną przez Wacława Kopydłowskiego), Benjamin został ciężko pobity i popadł w niełaskę u komendanta obozu Krutschego. Wyzwolenie od prześladowań Krutschego przyniosło mu dopiero przeniesienie do kolejnego obozu pracy pod Poznaniem – do Kobylepola (Gutenbrunn). Obóz był znacznie większy od Krzyżownik, ale panujące tam warunki i rodzaj pracy w obu niewiele się od siebie różniły.

Będąc w Gutenbrunn Berek spotkał się z bratem Joskiem, który został deportowany do Poznania niedługo po nim, a osadzony w obozie pracy na Junikowie (Lenzingen) zajmował się m.in. nawożeniem pól. To tam do Benjamina doszła tragiczna wiadomość o śmierci matki i siostry w Chełmnie nad Nerem. Pola podobno miała otrzymać fałszywą kennkartę (dowód tożsamości), co umożliwiłoby jej ukrywanie się wśród Polaków, ale nie chciała opuszczać matki.

Żydzi z Dobrej zostali wywiezieni do Chełmna w drugiej połowie grudnia 1941 roku i tam zagazowani w mobilnych komorach gazowych – ciężarówkach (gaswagen), w których rury wydechowe doprowadzały spaliny wnętrza przyczepy. Zamknięci w niej ludzie dusili się od spalin.

Awigdor Jakubowicz wraz z Benjaminem po likwidacji obozu w Gutenbrunn latem 1943 roku trafili do Auschwitz. Benjamin opowiadał, jak wraz z ojcem przetrwali selekcję, przeszli przez pełen proces inicjacji obozowej (dezynfekcja, ubiór pasiaków, wytatuowanie numeru na ramieniu) i ponownie spotkali się w obozie z Joskiem. Przebywając w Auschwitz Berek doszedł do przekonania, że paradoksalnie brutalny porządek panujący w Auschwitz jest lepszy niż ciągła nieprzewidywalność życia w poznańskich obozach pracy. Potem bracia wraz ojcem trafili do obozu pracy w Wesołej koło Mysłowic (Fürstengrube; obecnie to dzielnica tego miasta), gdzie Żydzi pracowali w kopalni przy wydobywaniu węgla. Obóz ten cechowała szczególnie wysoka śmiertelność. Tam, śmiertelnie pobity przez funkcyjnego więźnia, umarł Awigdor Jakubowicz.

Wojnę przeżyli jedynie bracia Josek i Berek. Przetrwali wyniszczający marsz śmierci zimą 1945 roku oraz pobyt w niemieckich obozach Buchenwald, Mittelbau-Dora i Nordhausen. Stali się bezwolnymi uczestnikami szczególnie dramatycznego wydarzenia na początku maja 1945 roku, kilka dni przed kapitulacją Trzeciej Rzeszy, gdy niemiecki liniowiec SS Cap Arcona, na którego pokładzie znajdowali się Berek i Josek - wraz z innymi ocalałymi z marszu śmierci z obozu Fürstengrube (ok. 400 osób) oraz 6500 więźniami z obozu w hamburskiej dzielnicy Neuengamme - został zbombardowany przez brytyjskie lotnictwo w Zatoce Neustadt w pobliżu Lubeki, pomimo wywieszenia przez kapitana statku białej flagi. Z katastrofy ocaleli cudem.

Szcześliwe zbiegi okoliczności

Benjamin Jacobs mówi w filmowym nagraniu, że przeżycie przez siebie wojny w dużej mierze zawdzięcza szczęśliwym zbiegom okoliczności. Jednym z nich było zabranie pudełka z narzędziami dentystycznymi, które podsunęła mu matka żegnając się z nim przed odjazdem do Poznania. W obozach stało się ono bezcennym skarbem, który umożliwiło mu uzyskanie lepszego statusu niż większość więźniów i uniknięcie najcięższych prac fizycznych. Załoga obozu, wiedząc o jego cennej umiejętności, starała się go oszczędzać, on zaś wykonywał proste zabiegi dentystycznie dla osób najpilniej potrzebujących jego pomocy.

Kolejnym uśmiechem losu stała się jego relacja z Zosią. Uczucie, jakie między nimi rozkwitło, dodało mu otuchy, To ona regularnie dostarczała mu żywności i lekarstw, gdy Krutsche pobił go do nieprzytomności. Zosia wraz z jej ojcem zaproponowali zresztą, że ukryją Benjamina i Awigdora, Berek jednak odmówił obawiając się represji, jakie mogłyby spaść na Zasinów, gdyby odkryto, że ukrywają Żydów - był przekonany, że lepiej poradzą sobie w obozie niż ukrywając się. Potem, jadąc w bydlęcym wagonie z Poznania do Auschwitz, gorzko żałował tej decyzji. Benjaminowi i Zosi nie dane było spotkać się ponownie – ona została zabrana na roboty do Drezna i najprawdopodobniej zginęła w bombardowaniu miasta.

Po wojnie Benjamin nie wyobrażał sobie dalszego życia w Polsce, która kojarzyła mu się z cmentarzem. Pogrom kielecki z 1946 roku i powojenny antysemityzm utwierdziły go w tym postanowieniu. Oprócz ojczyzny utracił też wiarę – w jego przekonaniu miłosierny Bóg nie dopuściłby do tego, co przytrafiło się Jego narodowi podczas Holokaustu.

Po pobycie w obozie dla dipisów w Niemczech, ponownie połączył się z Joskiem, już nierozerwalnie i na poważnie zajął się praktyką dentystyczną oraz spotkał swoją przyszłą żonę Else Tiechmann. Wywodziła się z mieszanego małżeństwa – jej ojciec, Morris, był polskim Żydem, który wyemigrował w 1923 roku do Westfalii i ożenił się z Niemką. W 1938 roku został deportowany do Polski w ramach Polenaktion wraz z kilkunastoma tysiącami Żydów mających polskie obywatelestwo, którzy mieszkali w Niemczech. Jego żona razem z trójką dzieci przyjechała do Polski za nim. Podczas okupacji Morris Tiechmann przebywał w obozach pracy, a jego rodzina, w tym Elsa, była skazana na nomadyczne życie; żona Morrisa, Hertha, wzięła wymuszony rozwód jako jedyny warunek względnego bezpieczeństwa dla sobie i dzieci.

W 1949 roku Benjamin, Else i Josek wyemigrowali do USA i osiedlili się w okolicach Bostonu (Chestnutt Hill, Massachussets). Benjamin z powodzeniem kontynuował zawód dentysty. Zmarł 30 stycznia 2004 roku.

Dawanie świadectwa

Wizyta Jacobsa w Polsce i w pozostałych krajach bloku wschodniego (Czechosłowacja, Rumunia, Węgry) w lipcu 1985 roku pod auspicjami żydowskich organizacji pomocowych (będąc w Polsce odwiedził rodzinną Dobrą i Chełmno nad Nerem, gdzie życie straciły jego matka i siostra) oraz zdiagnozowany niedługo po powrocie rak krtani grożący utratą mowy (na szczęście szybko i skutecznie usunięty) zobligowały Benjamina na spisania świadectwa o swoich przeżyciach. Tak powstała książka Dentist of Auschwitz wydana w 1995 roku nakładem University Press of Kentucky. Choć nie bez wad – znaleźć tam można kilka błędów faktograficznych (Hans Frank jako gauleiter Kraju Warty, wątpliwa wizyta w Gutenbrunn Adolfa Eichmanna, Chorwaci zapędzający żydowskich więźniów do wagonów bydlęcych w Poznaniu) czy charakteryzujący powojenne piśmiennictwo trend polegający na nakładaniu wiedzy zdobytej post facto przy opisie przeżyć w latach 1939-1945 – świadectwo to jest szczególnie cenne, zważywszy na to, iż nie ma zbyt wielu relacji autobiograficznych z czasu wojny, których autorami byliby wielkopolscy Żydzi. Po wydaniu książki Benjamin często występował publicznie opowiadając swoją historię w szkołach, na uniwersytetach, w świątyniach i przed innymi zgromadzeniami osób chcących posłuchać opowiadań świadka Zagłady. Jak przyznał w1996 roku w rozmowie z USC Shoah Foundation: Najważniejszą dla mnie kwestią jest to, że zabierając głos, czynię to w imieniu tych, którzy go mają i nie mogą już opowiedzieć o sobie. Byliby szczęśliwi wiedząc, że zachowali się ludzie upamiętniający ich przed światem.

 

Wątki uzupełniające artykuł

POMOC UDZIELANA ŻYDOM

Wielu mieszkańców Poznania i okolic podczas wojny mogło nie mieć świadomości o istnieniu obozów pracy. Żydowscy więźniowie wykorzystywani do przymusowych prac byli izolowani od ludności cywilnej, ale ci, którzy ich dostrzegli i przejęli się ich losem, starali się im pomagać w miarę swoiych (dość ograniczonych) możliwości. Najbezpieczniejszym sposobem było pozostawienie jedzenia w wyznaczonym miejscu na trasie marszu z obozu do stanowiska pracy i vice-versa.

Wśród strażników (wachmanów) pilnujących żydowskich brygad robotniczych, werbowanych z reguły wśród Niemców, osób widniejących na niemieckiej liście narodowościowej (volksdeutschów) oraz Polaków, występowali tacy, którzy „przymykali oko” na tymczasowe opuszczenie stanowiska pracy albo wyrwanie się z maszerującego szeregu w poszukiwaniu pożywienia - zazwyczaj oczekując czegoś cennego w zamian. Żydzi pracujący w obozach pod Poznaniem pochodzili spoza regionu i większość z nich nie orientowała się w lokalnej topografii.

Polski świadek, Jan Jankowiak, opisuje liczne przypadki brutalnego znęcania się nad Żydami, którzy w nadziei na znalezienie się wśród życzliwych im Polaków, trafiali zamiast tego do gospodarstw i domów zamieszkałych przez Niemców lub volksdeutschów. Zdarzało się też wydawanie czy brutalne traktowanie Żydów przez Polaków, za co ci, przeciwko którym skierowano akt oskarżenia, byli sądzeni w powojennych procesach na mocy dekretu z 31 sierpnia 1944 roku. Na podstawie dostępnej dokumentacji można stwierdzić, że było to zjawisko o mniejszej skali niż w Generalnym Gubernatorstwie.

Nieliczni zbiegli Żydzi poszukując w regionie (zwykle tymczasowego) schronienia, starali się nie zdradzać swej prawdziwej tożsamości, podając się za Polaków lub jeńców wojennych z państw alianckich. Czyniła tak m.in. Fajga Tobiak/Cipora Zomer, uciekinierka z obozu kobiecego w Forcie Radziwiłł. Jednak, jak stwierdziła po latach: Moja zabiedzona twarz i wygląd świadczyły o tym, że jestem Żydówką.

Składając relacje w śledztwie prowadzonym przez OKBZH w Poznaniu niektórzy Polacy, który zamieszkiwali i/lub pracowali na rzecz Niemców w okolicach obozu w Krzyżownikach wspominali, że Żydzi przychodzili do nich prosząc o jedzenie, a oni starali się im pomóc. Więzień tego obozu Benjamin Jacobs, opisuje w swoich wspomnieniach polskiego wachmanna Tadka, który pozwalał mu wymykać się w tajemnicy do piekarni, gdzie zaopatrywał się w dodatkowy chleb.

Jacobs 5 Wacław Kopydłowski

Wacław Kopydłowski. Fot. K. Górski, „Chlebem pomagałem”

Wypiekaniem chleba dla Żydów faktycznie zajmował się Wacław Kopydłowski, właściciel piekarni przy ul. Słupskiej 20a, a dostarczał go im strażnik Leon Stróżczyński. Obydwu spotkały za to represje – Kopydłowski do 1945 roku przebywał w różnych obozach i więzieniach (Front VII, Griebo k. Coswig, Dessau – Wronki, Sieradz, Rawicz), Stróżczyński został skazany na karę śmierci przez zgilotynowanie. Wyrok ten został wykonany w więzieniu przy ul. Młyńskiej 14 grudnia 1942 roku. Jak podaje jego córka, Barbara Nowaczyk z d. Stróżczyńska, niedługo po tym na ulicach Poznania rozwieszone zostały afisze informujące o egzekucji.

Po wojnie Wacław Kopydłowski powrócił do zawodu, a rodzinne tradycje piekarnicze kontynuuje już trzecie pokolenie rodziny.

RZADKIE POWROTY

Wojnę przeżyli nieliczni więźniowie obozów pracy przymusowej przeznaczonych dla ludności żydowskiej w Poznaniu i Wielkopolsce. Jeśli dotrwali oni do likwidacji tych obozów (większość z nich funkcjonowała do lata/jesieni 1943 roku), zazwyczaj nadal pracowali ponad siły w innych miejscach (spora część z nich trafiła do kompleksu obozowego Auschwitz-Birkenau), a potem uczestniczyli w marszach śmierci. Powroty byłych więźniów do dawnych miejsc kaźni, w tym do Krzyżownik, zdarzały się nadzwyczaj rzadko, z różnych powodów. Przebywający po wojnie w obozie dla dipisów w Niemczech Benjamin Jacobs wyznał, że przed powrotem do Poznania wstrzymała go wiadomość o pogromie w Kielcach 4 lipca 1946 roku. Większość ocalałych pragnęła odciąć się od bolesnej, traumatycznej przeszłości. Jednym z wyjątków był pochodzący z Włocławka Fawisz Pieczyński/Pieprzyński, który odwiedził zamieszkałych w Krzyżownikach Romana i Halinę Mączyńskich oraz Wacława Kopydłowskiego. Listy zaadresowane do uczniów szkoły pisał inny więzień Steineck, Zalman Kłodawski.

Niekiedy zdarzało się, że obozowe wspomnienia odżywały w najmniej spodziewanych okolicznościach, np. gdy była ofiara spotykała swego oprawcę. Doświadczenie to stało się udziałem m.in. więźnia obozu w poznańskim Forcie Radziwiłł, Rubina Iwanowicza, który wśród widzów zgromadzonych na popołudniowym koncercie 6 maja 1947 roku w sali kinowej w Bremie rozpoznał zarządcę obozów pracy w Poznaniu i okolicach, inż. Fritza Neumanna. Doprowadziło to do wszczcia śledztwa przeciw Neumannowi zakończonego (wykonanym) wyrokiem śmierci.

Pieczyńskiego/Pieprzyńskiego spotkała z kolei odwrotność sytuacji rodem z Pasażerki Zofii Posmysz – na pokładzie statku płynącego do USA ujrzał on bauleitera Fritza Neumanna, nadzorującego pracę Żydów, słynącego z brutalnego traktowania. Pomimo tego samego imienia i nazwiska, zapewne chodzi tu o dwie różne osoby.

Dziękujemy autorowi tekstu za udostępnienie go do publikacji na portalu Chaim/Życie.

Na zdjęciach w galerii: skany protokołu przesłuchania Wacława Kopydłowskiego w dniu 2 kwietnia 1969 oraz przesłuchania Heleny Mączyńskiej z Krzyzownik, Polki będącej świadkiem pracy więźniów żydowskich w Krzyżownikach, w dniu 8 maja 1969, przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Poznaniu.

 

Zamieszczamy obok wirtualny spacer po wystawie "Steineck" w budynku Szkoły Podstawowej nr 57 im. Józefa Kostrzewskiego w Krzyżownikach-Smochowicach, gdzie w czasie okupacji mieścił się obóz pracy przymusowej dla żydowskich mężczyzn.. Kuratorką wystawy była Patrycja Rutkowska z Baraku Kultury, a opiekę merytoryczną nad nią sprawował Szymon Pietrzykowski z  IPN. Spacer przygotowała firma Skanowanie XYZ. 

 

  1. Źródła do tekstu o Benjaminie Jacobsie: B. Jacobs, The Dentist of Auschwitz: A Memoir, Lexington, KY 1995; Benjamin Jacobs, Visual History Archive (VHA), https://www.youtube.com/watch?v=kv_mkQ5X38A, (odczyt:10.09.2021); J. Kwiatkowski,  I była miłość w Steineck…, Miasteczko Poznań, 1/2010, s. 102-113; Dobra [w:]  United States Holocaust Memorial Museum (USHMM) Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933-1945, Vol. II: Ghettos in German-Occupied Eastern Europe (Part A), general ed. G.P. Mergargee, volume. ed. M. Dean, Bloomington, IN-Washington 2009, s. 51-52.
  2. Źródła do części „Pomoc udzielana Żydom”: AIPN Po, OKBZH, III. Ds. 45./68 (Akta główne prokuratora w sprawie zbrodni nazistowskiej dokonanej w latach 1940-1944 w Poznaniu (…) poprzez przetrzymywanie w warunkach grożących biologicznym wyniszczeniem i pozbawieniem życia bliżej nieustalonej liczby więźniów obozu pracy dla Żydów w Krzyżownikach i Strzeszynku), k. 29-31, 53-54, 57-58, 62-63; AŻIH, 301/6405, Zbiór Relacji Żydów Ocalałych z Zagłady (Relacja Jana Jankowiaka), k. 10-11; B. Jacobs, The Dentist of Auschwitz: A Memoir, Lexington, KY 1995, s. 48-51 i n.; K. Górski, „Chlebem pomagałem”, https://sprawiedliwi.org.pl/pl/historie-pomocy/wasze-opowiesci/chlebem-pomagalem [odczyt: 10.09.2021https://poznan.ipn.gov.pl/pl7/aktualnosci/140962,Relacja-ocalalej-wielkopolskiej-Zydowki-Cipory-Zomer.html">https://poznan.ipn.gov.pl/pl7/aktualnosci/140962,Relacja-ocalalej-wielkopolskiej-Zydowki-Cipory-Zomerokuhtml (dostęp: 10.09.2021).

  3. Źródła do części „Rzadkie powroty”: AIPN Po, OKBZH, III. Ds. 45./68, Zeznanie złożone 8.05.1969 przez Helenę Mączyńską z d. Fabiś, k. 64-66; AIPN Po 796/62, Sąd Okręgowy w Poznaniu (Akta sprawy karnej przeciwko Neumannowi Fritzowi), Voluntary Sworn Statement: Iwanowicz, Rubin (Bremen, 7 May 1947), k. 20-23; Benjamin Jacobs, Visual History Archive (VHA), https://www.youtube.com/watch?v=kv_mkQ5X38A, (dostęp:10.09.2021).

  4. Źródła zamieszczonych w tekście skanów dokumentów: AIPN Po, OKBZH, III. Ds. 45./68, Zeznanie złożone 2.04.1969 przez W. Kopydłowskiego, k. 57-58. AIPN Po, OKBZH, III. Ds. 45./68, Zeznanie złożone 8.05.1969 przez Helenę Mączyńską z d. Fabiś, k. 64-66.

Projekt
CHAIM/ŻYCIE

Fundacja Tu Żyli Żydzi, Poznań


Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci, realizowane w 2020 r. przez Andrzeja Niziołka

CHAIM/ŻYCIE - portal o kulturze, Żydach, artystach i Wielkopolsce, to projekt edukacji i animacji kultury w Poznaniu i Wielkopolsce. Poszukujemy, gromadzimy i prezentujemy na niej trzy rodzaje materiałów:

* Dzieła twórców kultury odnoszące się do kultury żydowskiej i obecności Żydów w Poznaniu i Wielkopolsce.

* Materiały nt. kultury i historii Żydów wielkopolskich – jako mało znanego dziedzictwa kulturowego regionu.

* Informacje o działaniach lokalnych społeczników, organizacji, instytucji zajmujących się w Wielkopolsce upamiętnieniem Żydów w swoich miejscowościach oraz informacje o tychże działaczach i organizacjach.

Kontakt

  • Andrzej Niziołek

  • Hana Lasman

  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Projekt finansowany jako zadanie publiczne Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury w 2021 r.

© 2020 Fundacja Tu Żyli Żydzi. Strony Trojka Design.