Standardowo zacząłem wpisywać w wyszukiwarkę internetową kolejne hasła „Krukówna”, „Krukowna”, „Kruk dr”, itp. W pewnym momencie wyświetlił się rekord z frazą „Dr Drapisz Tauba”, a dalej „Konin”. Opowieść o tym, jak imię i chęć pamiętania przywracają obecność.
Barbara Nowacka, moja 93-letnia, zmarła w maju 2016 roku przyjaciółka, podczas jednego z naszych spotkań wyjęła z szuflady pożółkłą fotografię. Na fotografii widniało kilkadziesiąt dziewczynek w towarzystwie szacownego grona pedagogicznego. Była to szkolna fotografia Baśki z roku 1938. Szkoła znajdowała się rzecz jasna w Koninie. Baśka wskazywała kolejno nauczycieli, potem koleżanki i z zaskakująco fenomenalną pamięcią przytaczała ich imiona, nazwiska, jak i różne fakty i anegdoty z ich życia. Wśród dziewczynek były Polki, Żydówki i Niemki. Uprawialiśmy właśnie magię imienia, cienie dawnych koleżanek i nauczycieli zaczęły nabierać kształtów. Baśka nie mogła przypomnieć sobie imienia jednej z koleżanek, która siedziała na podłodzie, na pierwszym planie, pierwsza z lewej. Okrągła buzia, duże jasne oczy, dwa czarne warkocze, marynarski kostiumik. Baśka pamiętała tylko, że to była Żydówka, że przeżyła szczęśliwie wojnę i zrobiła karierę naukową, została docentem, czy profesorem, Basia nie była tego pewna. Dziewczynka nazywała się Krukówna.
Spojrzenie jasnych oczu Krukówny nie dawało mi spokoju i postanowiłem sprawdzić, czy uda mi się dowiedzieć czegoś na jej temat. Przypuszczalnie już wtedy moimi ruchami kierowała zupełnie inna z koninianek, chcąc powrócić do miasta swego dzieciństwa i choćby na chwilę zajrzeć do świata żywych, przypomnieć, że kiedyś istniała.
Standardowo zacząłem wpisywać w wyszukiwarkę internetową kolejne hasła „Krukówna”, „Krukowna”, „Kruk dr”, itp. W pewnym momencie wyświetlił się rekord z frazą „Dr Drapisz Tauba”, a dalej „Konin”. W pierwszej chwili sądziłem, że to Krukówna po zmianie nazwiska. Okazało się jednak, że Tauba była o wiele starsza i zginęła w czasie II wojny światowej, a rekord odesłał mnie do bazy ofiar Holokaustu na stronie Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie.
Ale Tauba Drapisz uchwyciła moje zainteresowanie i nie pozwoliła mi już o sobie zapomnieć. Zacząłem szukać informacji o niej. Do Yad Vashem, jako ofiarę holokaustu zgłosił ją w 1957 roku jej syn, jak wpisał w kwestionariuszu, Henrik Drapisz. Nic więcej. Kim była dr Tauba Drapisz? Czy pochodziła z Konina? Gdzie i kiedy zmarła?
W kwestionariuszu, który wypełnił Henrik Drapisz, pojawiła się nazwa „Łódź”. Postanowiłem pójść tym śladem i napisałem do Związku Byłych Łodzian w Izraelu, z zapytaniem, czy takie nazwisko pojawia się na liście ich członków. Odpowiedziała pani Eva Lotem, informując, że Henrik Drapisz istotnie zamieszkał w Izraelu w roku 1946, przybył ze Stuttgartu, gdzie najprawdopodobniej opiekował się, jako lekarz – bo nim był – sierotami w Domu Sierot. Był rok 2016, a zatem marne szanse na to, aby urodzony w 1913 r. Henrik jeszcze żył. Tutaj jednak nie poddała się z kolei pani Lotem – a może sama Tauba chcąc, aby w końcu o niej opowiedziano, bo nakierowała panią Lotem na odpowiedni trop. Eva Lotem dotarła do informacji, że w Izraelu żyje niejaki Eli Drapisz. Napisała do niego z zapytaniem, czy może znajome są mu imiona Henrik i Tauba. Okazało się, że owszem. Henrik, zmarły w roku 1980, był jego ojcem, a Tauba była jego babką. Kontakt z Elim został nawiązany, co pozwoliło na nieco lepsze poznanie Tauby.
Henrik Drapisz popełnił dwie małe pomyłki. Swój tytuł „dr” wpisał przed imieniem matki, co zmyliło mnie i Eliego, ale jednocześnie pozwoliło w ogóle trafić na ślad Tauby. Podał również, że Tauba urodziła się w roku 1884. Z aktu urodzenia zachowanego w konińskim archiwum wynika, iż Tauba Drapisz urodziła się w roku 1882 w Koninie, jako córka Daniela Szwarcpelca i Itty Ajzen, a była wnuczką Abrahama Szwarcpelca (imienia babki ze strony ojca nie udało się ustalić) oraz Hersza Józefa i Ides Ajzenów. Wiadomo na pewno, że miała młodszą o pięć lat siostrę Sarę, która w roku 1909 wyszła za Naftalego Fajwelowicza. Sama Tauba, być może nieco wcześniej, wyszła za pochodzącego ze Słupcy, Elijahu Drapisza. Pewne jest, że ich starszy syn, Henrik, urodził się jeszcze w Koninie w roku 1913. Być może urodził się tam również ich młodszy syn Daniel. W rodzinie Drapiszów wspomina się ogólnie, że dziadkowie żyli i zginęli w Łodzi. Faktycznie, książka telefoniczna z 1938 roku podaje, że Eliasz Drapisz - jak zostało zapisane po polsku jego imię - mieszkał w Łodzi przy ul. Piotrkowskiej 94 – w miejscy, na którym obecnie stoi dziewięciopiętrowy budynek z roku 1964.
Eli Drapisz z Izraela wie, że ani jego ojciec, ani jego brat, nie chcieli rozmawiać o tym, co było ich udziałem podczas II wojny światowej. Ludzie z pokolenia ocalałych często nie rozmawiali o tym, co przeszli i czego byli świadkami. Wspomnienia bardzo dla nich często nazbyt bolesne. Działały zapewne także instynkty obronne, które nakazywały im chronić swoich bliskich, dzieci i wnuki przed własną traumą i doświadczeniem z czasów wojny. Dlatego Eli Drapisz i jego rodzeństwo nie wiedzą nic o swoich korzeniach, nic o dziadkach, o tym kim byli, skąd pochodzili. To dzięki nawiązanemu ze mną kontaktowi Eli mógł poznać imiona swoich dziadków i pradziadków.
Eli wiedział tylko, że ma imię po dziadku, Elijahu Drapiszu - ale teraz dowiedział się również, że brat jego ojca, zmarły przed dziesięcioma laty Daniel Drapisz, odziedziczył imię po swoim dziadku, Danielu Szwarcpelcu z Konina. Dzięki internetowi mógł obejrzeć synagogę, w której modlił się jego ojciec, a na pewno dziadek i pradziadkowie. Odbył też krótki spacer po Łodzi i wirtualnie stanął przed budynkiem, który stoi na miejscu kamienicy, w której do 1939 roku żyli Tauba i Eli Drapiszowie.
W którymś z maili Eli wspomniał, że u jego siostry powinno być zdjęcie, na którym widnieją dziadkowie Tauba i Eli Drapiszowie oraz kilkoro innych członków jego rodziny. Natychmiast zrodziła się we mnie nadzieja, że teraz to już na pewno Tauba będzie mogła wrócić do Konina – do miasta wróci jej twarz, zostanie nazwana, przypomniana i pozostanie już Taubą Drapisz z Konina. Ale Eli zwlekał z wizytą u siostry, zatrzymywały go bieżące sprawy związane z pracą i rodziną, i powoli gasła we mnie nadzieja, że otrzymam obiecaną kopię fotografii. Aż któregoś dnia, niespodziewanie, odebrałem maila od Eliego, a w załączniku fotografię. Tauba naprawdę wróciła. Spoglądała z fotografii wzrokiem pewnej siebie, zadowolonej, sympatycznej kobiety. Może zadowolonej, że historia zatoczyła krąg i może wrócić do rodzinnego miasta? Do miejsca, z którego pochodziła. Nie mniej sympatycznie z fotografii spoglądał jej mąż Eli.
Tauba Drapisz z domu Szwarcpelc pierwsza z lewej, pierwszy z prawej siedzi Eliasz Drapisz, pozostałe osoby nieznane.
Patrzę na tę fotografię i widzę dwoje radosnych starszych ludzi, pełnych pogody ducha. Myślę, że pewnie trochę również dlatego, że ich historia została opowiedziana. Pozostałe trzy osoby na zdjęciu: kobieta, dziewczynka i mężczyzna, pozostają niezidentyfikowane. Eli Drapisz z Izraela podejrzewa, że młoda kobieta mogła być starszą siostrą jego ojca, ja uważam, że to prędzej młody mężczyzna może być bratem Henrika Drapisza. Ich twarze są spokojne, ale poważne, nie błąka się po nich uśmiech Mony Lisy, jak u Tauby, czy uśmiech wprost, jak u Eliego. Może dlatego, że nadal czekają, aż ktoś przywróci im ich imiona? Aż ktoś ponownie użyje magii imienia i wypowie głośno ich nazwiska, a wówczas i oni będą mogli powrócić do domu.
W archiwum łódzkiego getta zachował się akt zgonu Itty Szwarcpelc z Ajzenów, matki Tauby Drapisz. Zmarła 2 stycznia 1940 roku w wieku 75 lat. W akcie zgonu nie ma słowa o jej mężu. Można więc założyć, że Itta Szwarcpelc po śmierci męża, który być może zmarł jeszcze w Koninie, wyjechała do córki do Łodzi, gdzie podzieliła los jej i zięcia. Możliwe jednak jest i to, że Daniel Szwarcpelc zmarł krótko przed nią, również w getcie, a może krótko po niej. Akty zgonów w getcie, chociaż wypisywane, często nie były zbyt dokładne i nie zawierały pełnych informacji.
W historii rodziny Tauby Drapisz jest jeszcze wiele znaków zapytania, jak w wielu historiach żydowskich rodzin z czasów II wojny światowej. Wierzę, że z czasem Tauba wskaże mi drogę do odpowiedzi i na te pytania. A może młoda rodzina z fotografii pozwoli na odkrycie swojej historii? Życzę tego sobie i im, bo człowiek żyje tak długo, póki żyje w ludzkiej pamięci, a wskrzeszanie odbywa po trosze właśnie wtedy, kiedy imiona zmarłych ponownie wplecie się w krąg życia.
Tekst pod tytułem Powrót Tauby ukazał się w piśmie „Miasteczko Poznań”, 1/2017..
Dziękuję Damianowi Kruczkowskiemu za zgodę na upublicznienie tekstu na stronie Chaim/Życie.
Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci, realizowane w 2020 r. przez Andrzeja Niziołka
CHAIM/ŻYCIE - portal o kulturze, Żydach, artystach i Wielkopolsce, to projekt edukacji i animacji kultury w Poznaniu i Wielkopolsce. Poszukujemy, gromadzimy i prezentujemy na niej trzy rodzaje materiałów:
* Dzieła twórców kultury odnoszące się do kultury żydowskiej i obecności Żydów w Poznaniu i Wielkopolsce.
* Materiały nt. kultury i historii Żydów wielkopolskich – jako mało znanego dziedzictwa kulturowego regionu.
* Informacje o działaniach lokalnych społeczników, organizacji, instytucji zajmujących się w Wielkopolsce upamiętnieniem Żydów w swoich miejscowościach oraz informacje o tychże działaczach i organizacjach.
Andrzej Niziołek
Hana Lasman
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Projekt finansowany jako zadanie publiczne Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury w 2021 r.