logo l

Zmarł Adek Redlich. Pożegnanie poznańskich Żydów

Dov Redlich, Noach Lasman, Andrzej Niziołek

Po polsku Adam, dla kolegów Adek, czasami też Ajzyk. 5 września 2020 roku w swoim mieszkaniu w Giwatajim, mieście w aglomeracji Tel Awiwu, zmarł Adek Redlich - jeden z już naprawdę ostatnich z ostatnich poznańskich Żydów. Tych, którzy należeli do żydowskiego świata przedwojennego Poznania. Nie chce się wierzyć, że 80 lat po wojnie ktos z nich jeszcze był wśród nas. 


Dla Chaim/Życie napisał o nim jego syn Dov. Zamieszczam wspomnienie o Adku jego serdecznego przyjaciela Nojusia Lasmana. I dopisuję post scriptum od siebie.

Dov Redlich

Długie i dobre 95 lat

Mój ojciec Adam Redlich urodził się w 14 kwietnia 1925 roku w Łodzi. Gdy miał kilka miesięcy jego rodzicie Augusta i Pinkus przeprowadzili się  do Poznania, gdzie tata spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Uczył się w żydowskiej szkole podstawowej, po której ukończeniu, by uczyć się dalej, musiał dojeżdżać dosyć daleko, bo w Poznaniu Żydów nie przyjmowali do wszystkich szkół. Uczył się dobrze, bo, jak mówił, „lubił i musiał” - Polacy przypominali mu jego pochodzenie.

Miał dużo kolegów, uprawiał sport, był bramkarzem w drużynie piłkarskiej i członkiem poznańskiego Ha-Szomer Ha-Cair.

Jego normalne dzieciństwo przerwała wojna. Pinkus, jego ojciec, walczył we wrześniu 1939 roku w polskim wojsku i dostał się do niemieckiej niewoli, ale udało mu się uciec z obozu. Po paru miesiącach od wybuchu wojny rodzina Redlichów wyjechała z Poznania i wróciła do Łodzi, ale niemieckie represje dotykające Żydów bardzo niepokoiły dziadków. Postanowili, że trzeba uciekać dalej na wschód, do Związku Radzieckiego. I to ich uratowało. Reszta rodziny ojca, kilkadziesiąt osób, zginęła w Holokauście.

Dziadkowie uciekli na Ukrainę, ale tam w 1941 roku wojna znów ich dosięgnęła. I znów dzięki szczęściu i inicjatywie dziadków wyrwali się z strefy wojny. W drodze na wschód zawędrowali do Gruzji, średniej Azji, w końcu aż na Syberię. Rodzice taty pracowali w fabrykach stali, a Adek zdał maturę - po rosyjsku - i został wzięty do Czerwonej Armii.

Po zwolnieniu z wojska, co stało się jeszcze w trakcie wojny, ojciec zaczął studiować chcąc zostać inżynierem budowlanym. W 1945 roku rodzina wróciła do Polski, trafiając na Ziemie Zachodnie, do Wałbrzycha. Tu ojciec zaczął działać w organizacji Ha-Bricha - organizacji pomagającej uciekinierom żydowskim przedostać się do Palestyny, a później do Izraela.

W Wałbrzychu Adek spotkał też Barbarę Mermelstein, którą poślubił. Urodziło im się dwóch synów. W 1957 roku całej rodzinie udało się wyjechać do Izraela. Mieszkali w Kirjat Gat, gdzie tata prowadzili sklep i warsztat zegarmistrzowi. W 1984 roku rodzice przeprowadzili się do Tel-Awiwu, żeby być bliżej swoich synów, dwóch wnuków, a później także piątki prawnuków.

Adam zmarł po 95 długich i dobrych latach życia.

adam is 94 y old

Adek Redlich ze swoimi synami, wnukami i prawnukami. Dov Redlich stoi pierwszy po lewej, 2020

Noach Lasman

„Zapadnik” w Akademii Wojskowej im. Frunzego

W wydanych w 2019 roku w Poznaniu Wspomnieniach z trzech światów Noach Lasman, serdeczny przyjaciel Adka Redlich jeszcze z czasów poznańskich, pisze o nim dwukrotnie. Pierwszy fragment, bardzo smakowity, dotyczy 1946 roku, kiedy Lasman mieszkał już w kibucu Ha-Szomer Ha-Cair w Wałbrzychu:

„Któregoś dnia jeden z kolegów powiedział mi, że ktoś szuka Nojusia Lasmana. Czeka przed budynkiem kibucu. Z miejsca zrozumiałem, że to ktoś z dzieciństwa, bo tylko wtedy tak mnie nazywano. Przy wejściu stał dryblas w rosyjskim szynelu, który od razu mnie poznał. Adek Redlich, z którym grałem w piłkę i należałem do koła gimnazjalistów spotykającego się na składnicy Haftla! Przywitaliśmy się serdecznie.

Przyjechał wczoraj z rodzicami, z transportem repatriantów z Magnitogorska. Pociąg zatrzymał się na dzień w Łodzi, opowiadał, i jego ojciec Pinkus skoczył do miasta. Spotkał panią Mordkowiczową, która poradziła mu, żeby jechali dalej na Dolny Śląsk. Tam jako repatrianci dostaną mieszkanie i łatwiej będą mogli się urządzić. Jak im się nie spodoba zawsze mogą wrócić do Łodzi. Pani Mordkowiczowa dała mu mój adres i traf chciał, że ich pociąg skierowano właśnie do Wałbrzycha.

Adek wstąpił do kibucu, a Redlichowie jakoś urządzili się w mieście. Opowiadał oczywiście, co się z nim działo i jedno z jego przeżyć było szczególne. Był z rodzicami w Związku Radzieckim i w końcowym etapie likwidacji stalingradzkiego kotła dostał powołanie do Czerwonej Armii. W okresie rekruckim okazało się, że jest bardzo dobrym strzelcem, skierowano go więc na kurs podoficerski, który odbywał się daleko od jednostki. W międzyczasie, ponieważ Rosjanie ponosili pod Stalingradem duże straty, jego batalion został wcześniej odkomenderowany na front. W kancelarii kursu też komuś coś się pomyliło, jego papiery przełożono do innej teczki i niespodziewanie przydzielono go na przyspieszony kurs dla dowódców. Trafił do Barnaułu nad górnym Obem, gdzie podczas wojny otwarto filię znanej Akademii Wojskowej im. Frunzego.

Zakwaterowanie było świetne, jedzenie jak na wojenny czas obfite i wyśmienite, i Adek nie mógł zrozumieć, dlaczego go tam skierowano. Wszyscy kursanci mieli doświadczenie wojskowe i szarże, których na co dzień nie pokazywali, ale w święta wychodząc na miasto zakładali mundury. On żadnej szarży nie miał i czuł się głupio. Jego koledzy mogli myśleć, że jako jedyny bez stopnia wojskowego jest wśród nich wtyczką NKWD czy innej służby. Na lekcjach jednak czuł się dobrze, a wykłady go ciekawiły. Nauczyciele omawiali strategie wojskowe Hannibala, Cezara, Atylli, Napoleona czy Suworowa. Postacie te znał z historii i czekał, kiedy zaczną ich uczyć nowych taktyk walki czy rodzajów broni.

Wszystko dobrze się układało przez półtora miesiąca, kiedy wezwano go do kancelarii i zaczęto wypytywać o dane personalne i życiorys. A potem poważni umundurowani oficerowie zapytali, dlaczego nie podał, że jest „zapadnikiem” i urodził się w Niemczech. Wszystko, o co go wypytują, figuruje w jego teczce personalnej, odparł. Niczego nie ukrywał i nikt go dotychczas o nic nie pytał. A Poznań w okresie międzywojennym nie leżał na terenie Niemiec.

Następnego dnia jeden ze „smutnych” oficerów przekazał Adkowi jego rzeczy osobiste oraz pismo poświadczające, że zostaje zwolniony ze służby wojskowej i ma prawo wyjechać w dowolnym kierunku. A prywatnie poradził mu, żeby ulotnił się z miasta najbliższym pociągiem, obojętnie dokąd. Adek wrócił więc do rodziców w Magnitogorsku, zdał maturę i rozpoczął studia w Wyższej Szkole Technicznej, które teraz przerwał z powodu repatriacji. O epizodzie na Akademii Frunzego nikomu oczywiście nie opowiadał”.

(Z rozdziału Kibucnik)

Jerozolima 301

Spotkanie w gronie poznańskich Żydów, Ramat Gan 2004. Od lewej: Jurek Janowski, Fira Sochaczewska-Braun,

Noach Lasman, AN, Adek Redlich, Hela Perkal i Mendel Braun, mąż Firy.

Drugi fragment dotyczy roku 1956 i początku okresu „odwilży” po stalinizmie, kiedy Clila i Noach Lasmanowie, mieszkający w Poznaniu, zaczynają przemyśliwać o wyjeździe do Izraela. Postanawiają zorientować się, jak reagują na te nagle otwarte drzwi za granicę inni ich przyjaciele i Noach, pracujący jako geolog i często służbowo podróżujący po kraju, jedzie do Wrocławia a potem do Wałbrzycha:

„Jechałem do Adka Redlicha, który po repatriacji z Rosji w czterdziestym szóstym został w Wałbrzychu na stałe. Ożenił się dziewczyną o ładnym imieniu Basia, wykształcił na zegarmistrza i pracował w spółdzielni. Mieli już dwóch synków. Po wojnie zamieszkało w tym mieście wielu Żydów i teraz wrzało tu jak w ulu, panował nastrój nie tylko wyjazdowy, ale wręcz przedpogromowy. O krwawym wypadku w masarni Adek nie słyszał, ale nie dziwił się tej pogłosce.

– W obiegu stale pojawiają się różne nie sprawdzone wieści, najczęściej o dzieciach porywanych na mace – stwierdził. – Moi koledzy ze spółdzielni wierzą, że nie maczam w tym rąk, ale jak wyjaśniam im, że to bajdy, śmieją się. Myślą chyba: „Przecież Żyd nie może przyznać, że jego współwyznawcy robią takie rzeczy”.

Żydowskie środowisko Adka i Basi składało się głównie z rzemieślników, robotników oraz pracowników różnych spółdzielni. Niemal wszyscy zapisali się na wyjazd do Izraela. Mówili, że działacze Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów oraz żydowscy aktywiści partyjni obchodzą mieszkania i nakłaniają ludzi, by wycofali swoje prośby o wyjazd. Do spółdzielni Adka też przyszli przed kilkoma dniami i go przekonywali. Nie zmienił decyzji. Nie tylko on uważał, że agitatorzy w końcu również zgłoszą się do ambasady. Jemu i jego żonie decyzja o emigracji przyszła stosunkowo łatwo, bo zawód zegarmistrza był praktyczny. Mógł zarabiać na życie gdziekolwiek, potrzebne mu były tylko narzędzia do pracy – te zabierał ze sobą – oraz jakiś kąt, w którym mógłby postawić stolik”.

(Z rozdziału Odemknięte wrota)

Redlichowie przypłynęli do Izraela w 1957 roku, wkrótce po Lasmanach i z Hajfy wysłano ich do Kirjat Gat, niedużego, powstającego właśnie miasta między Tel Awiwem a Ber Szewą.

W swoich listach Noach Lasman często pisze o Adku. Kirjat Gat leży na północnych krańcach Negewu więc Noach wracając z poszukiwań geologicznych na pustyni, częstokroć wybierał taką trasę, żeby po drodze wstąpić do Adka i pogadać.

Andrzej Niziołek

Do zobaczenia, panie Adku!

Adek Redlich zmarł we śnie. Wiedział od dawna, że odchodzi i nie bał się śmierci. Już się nie bał - za dużo miał lat.

Poznałem go w 2004 roku. Nie spotykaliśmy się tak często, ale lubiłem go bardzo. Był spokojnym, ciepłym człowiekiem, w towarzystwie nigdy nie grającym pierwszych skrzypiec, przyjazny ludziom. Lubiłem na wycieczkach śladami poznańskich Żydów pokazywać tę starą, podniszczoną i nieostrą fotografię z 1938 roku, na której stoi wraz siedmioma innymi chłopakami, jak on gimnazjalistami, którzy czując się w swoich szkołach odrzuceni przez polskich rówieśników, założyli koło sportowo-samokształceniowe.

11 Gimnazjaliści żydowscy
Żydowscy gimnazjaliści z Poznania - członkowie koła sportowo-dyskusyjnego, które założyli na Wildzie.

Od lewej stoją: Jurek Janowski, Olek Pszenica, Kuba Globus, Romek Rozenband, Józek Haftel, Józek Bros,

Adek Redlich i Nojuś Lasman. Poznań, 1938

Pierwszy raz pokazał mi to zdjęcie Noach Lasman wiele lat temu. Fotografie szczególną, jak napisał, bo spośród sfotografowanych na niej chłopaków aż pięcioro przeżyło wojnę. To zdjęcie nie mieściło się w żadnej statystyce.

Pokazując je w 2020 roku na wycieczkach i wskazując go palcem mogłem mówić: “Spośród tych chłopców sfotografowanych 82 lata temu, jeden wciąż żyje! Widziałem go półtora roku temu. Ciągle jeszcze jest”. 

Teraz już nie bedę mógł tego powiedzieć.

 

Dziękuję Dovowi Redlichowi za napisanie dla Chaim/Życie o swoim ojcu. Do Adka Redlicha, mam nadzieję, jeszcze wrócimy na portalu.

Adek Redlich, Tel Awiw 2004. Zdjęcia ze zbiorów rodzinnych, Andrzej Niziołek

Projekt
CHAIM/ŻYCIE

Fundacja Tu Żyli Żydzi, Poznań


Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci, realizowane w 2020 r. przez Andrzeja Niziołka

CHAIM/ŻYCIE - portal o kulturze, Żydach, artystach i Wielkopolsce, to projekt edukacji i animacji kultury w Poznaniu i Wielkopolsce. Poszukujemy, gromadzimy i prezentujemy na niej trzy rodzaje materiałów:

* Dzieła twórców kultury odnoszące się do kultury żydowskiej i obecności Żydów w Poznaniu i Wielkopolsce.

* Materiały nt. kultury i historii Żydów wielkopolskich – jako mało znanego dziedzictwa kulturowego regionu.

* Informacje o działaniach lokalnych społeczników, organizacji, instytucji zajmujących się w Wielkopolsce upamiętnieniem Żydów w swoich miejscowościach oraz informacje o tychże działaczach i organizacjach.

Kontakt

  • Andrzej Niziołek

  • Hana Lasman

  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Projekt finansowany jako zadanie publiczne Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury w 2021 r.

© 2020 Fundacja Tu Żyli Żydzi. Strony Trojka Design.