logo l

Kozub, Brandstaetter i Te Deum, czyli o wierze żarliwej i szerokiej

Rozmawiał Andrzej Niziołek

Dlaczego na portalu o kulturze żydowskiej prezentuję Te Deum Zbigniewa Kozuba - oratorium oparte na wielkim hymnie modlitewnym pochodzącym z wczesnego chrześcijaństwa, będącym jak wyznanie wiary? Przez wybitnego poetę Romana Brandstaettera, Żyda i chrześcijanina. 


Chrześcijaństwo przez wieki było nie tylko obok, nie jedynie powodowało wrogość do Żydów jako zabójców Chrystusa - także wciąż splatało się z dziedzictwem judaizmu. W oratorium Kozuba to splecenie jest szczególne - jego warstwa słowna oparta jest bowiem na tekstach wybitnego, ale dziś już mało wspominanego poety, pisarza i tłumacza Romana Brandstaettera. Żyda, który w Palestynie przeżył religijną przemianę, uwierzył w Jezusa Chrystusa i przeszedł na katolicyzm - ale nigdy nie wyparł się swojego żydostwa, tradycji i kultury. Jego myślenie i twórczość religijna wyrastały zawsze z tych dwóch pni. I za nim, tą podwójną ścieżką, podąża w swojej kompozycji również Kozub.

Prawykonanie Te Deum odbyło się 3 marca 2020 roku w poznańskiej Farze, w ostatnim momencie przed gwałtownym lockdownem Polski spowodowanym wybuchem epidemii koronowirusa. Utwór został napisany przez cenionego kompozytora Zbigniewa Kozuba na jubileusz 100-lecia Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu - której to uczelni Kozub jest pedagogiem. Oratorium to wielka wokalno-instrumentalna forma muzyczna - niegdyś kościelna, dziś najczęściej pisana i wykonywana na estradzie, w której udział biorą śpiewacy-soliści, chór, orkiestra oraz narrator, recytujący tekst. Najczęściej jako gatunek oratorium obraca się wokół tematyki religijnej, biblijnej, a świeckie wątki należą do rzadkości.

O oratorium Te Deum i Romanie Brandstaetterze, zmarłym w Poznaniu w 1987 roku, Chaim/Życie rozmawia z kompozytorem Zbigniewem Kozubem.

Zbigniew Kozub ja

Zbigniew Kozub

Dlaczego Brandstaetter?

Zbigniew Kozub: - Bo mnie zafascynował, zaintrygował. Bardzo wcześnie. Jeszcze byłem głupi - w sensie: młody i niedojrzały. Byłem wtedy bardziej religijny, kościółkowaty powiedziałbym, bo od 16 roku życia przez kolejnych 14 lat byłem organistą. Zarabiałem tak na życie, a jednocześnie to była dla mnie najlepsza szkoła muzyczna, jaką mogłem otrzymać. Grałem pieśni kościelne, a jednocześnie dawało mi to dużo swobody, musiałem reagować na to, co się działo, improwizować, działać. Dużo też wtedy czytałem, mierzyłem się z tematyką religijną. Moim oknem na świat była wtedy księgarnia św. Wojciecha przy ul. Śląskiej w Szczecinie. Kiedyś kupiłem w niej wiersze wybrane Brandstaettera wydane przez PAX. I z miejsca mnie zafascynowały. Zakochałem się w jego poezji, zadziałały pozaracjonalne czynniki, nie myślałem wtedy o tym, dlaczego.

Dziś już potrafiłby Pan powiedzieć, dlaczego?

- Przede wszystkim pociągała mnie przestrzeń intelektualna tej poezji. Szerokość widzenia i perspektywy, jaką miał Brandstaetter - pełną gębą dramaturg, tłumacz niektórych części Biblii. Jego wiersze nie był takie z wnętrza Kościoła, jak np. wiersze Anny Kamińskiej - niektóre zupełnie dla mnie niedojrzałe - które mnie tym raziły. Najpierw w ogóle nie wiedziałem, kto to jest ten Brandstaetter. Nie znałem tego nazwiska, dopiero z czasem poznałem jego biografię. Jak zacząłem w nią wnikać i dowiedziałem się, jak bujne i pełne zwrotów miał życie, tym bardziej jego poezja mnie zafascynowała. Był głęboko wierzącym katolikiem, a jednocześnie był Żydem z ortodoksyjnej rodziny, zakorzenionym mocno w judaizmie. Wielką wagę dla jego formacji duchowej i jego twórczości miało to, że wychował się w rodzinie żydowskiej w Tarnowie, w typowo środkowoeuropejskim, polsko-żydowskim mieście. I również jego, jak innych ocalałych polskich Żydów, dotknęła tragedia Holokaustu. Jego matka, cała rodzina, zginęli przecież w czasie wojny.

Nie zainteresowała mnie jednak sama przemiana Brandstaettera z Żyda humanisty optującego za syjonizmem, jakim był przed wojną, w głęboko wierzącego chrześcijanina, bo czułem, że generalnie nic to w nim nie zmieniło. Od początku był przesiąknięty jednocześnie kulturą żydowską i kulturą europejską. Interesowała mnie duchowość Brandstaetter - w ogóle, bo nie rozdzielam jego żydowskości, od jego katolickości, polskości, czy właśnie europejskości. On też tego, jak myślę, nie rozdzielał. Myślę, że zgodziłby się ze mną, że nie tylko jedna religia, jakaś konkretna wiara, może zbawić człowieka. Znalazł swoją wiarę w chrześcijaństwie, ale nie był neofitą fundamentalistą. Przeciwnie, miał bardzo uniwersalne, intelektualne spojrzenie na wiarę, na kulturę. Był bardzo duchowy i wcale nie tak katolicki, jak można by się spodziewać. Dzisiejszy katolicyzm moim zdaniem spłaszcza duchowość i on chyba też miał tego świadomość. Mało który twórca w Polsce był taki. To była wielka twórczość, dlatego ubolewam, że jest tak mało znany w Polsce, nawet w Poznaniu, gdzie mieszkał.

3.03.2020 Te Deum

Plakat zapowiadający wykonanie oratorium Zbigniewa Kozuba

I dlatego zaczął się Pan z jego wierszami mierzyć jako kompozytor?

- Tak. Czułem, że w tych słowach jest ładunek, który może być skonwertowany w muzyce. Ja to czuję intuicyjnie. Czytam wiersz i wiem, czy on nadaje się do umuzycznienia, czy nie. Wiersze Brandstaettera nie są łatwe. Najłatwiej umuzycznić wiersze regularne, a jego wiersze takie nie są, ale nie są również takie całkiem białe, porywiste, nie mają postrzępionych sylab, jak jest np. u Jerzego Harasymowicza. Dlatego z pisaniem muzyki do Brandstaettera generalnie mi się udawało, choć czasem trzeba było ponaginać trochę sylaby i fraz, żeby uzyskać muzyczną jednię. Pierwszym jego wierszem do którego napisałem muzykę - kończąc liceum, na egzaminy wstępne na Akademię Muzyczną - był Psalm woli, nieduży, ale bardzo esencjonalny tekst: Panie, jestem twoim więźniem i nigdy nie ucieknę z tej celi… Wiersze Brandstaettera mają w sobie żarliwość biblijnych psalmów.

A potem zaczęły się studia i...?

- Na studiach kupiłem dzieła wybrane Brandstaettera, studiowałem i siłowałem z jego różnymi psalmami. Chciałem napisać muzykę do kilku psalmów i zrobić z tego cykl, ale nie zrealizowałem tego pomysłu. Dopiero w 1990 roku napisałem muzykę do jego Stabat Mater. Dlaczego ten wiersz? W młodości duże wrażenie wywarło na mnie wykonanie Stabat Mater Karola Szymanowskiego. Ten rodzaj modlitwy ma bardzo pojemną duchowo i intelektualnie formę. Słuchałem utwór Szymanowskiego po stokroć, analizowałem - i czułem, że ideę bolejącej Matki Boskiej Brandstaetter pociągnął w swoim tekście dalej i inaczej ją ujął. Jego wiersz o tematyce chrześcijańskiej ma bardzo szeroką symbolikę i pewien jej aspekt odnosi się według mnie do martyrologii żydowskiej. Oto matka bolejąca opłakuje syna - w ogóle dzieci - który zginął w komorach Auschwitz. Opłakuje żydowskie dzieci, które rozpłynęły się w proch w krematoriach obozu.

To połączenie przez Brandstaettera Matki Boskiej stojącej pod krzyżem z martyrologią żydowską zafascynowało mnie. Pomyślałem: trzeba się za to wziąć. Polskie Radio ogłosiło jakiś konkurs (to była I połowa lat 90., byłem młody, jeszcze pisałem na konkursy), wziąłem w nim udział i moje Stabat Mater do wiersza Brandstaettera otrzymało trzecią nagrodę czy wyróżnienie, już nie pamiętam. Kompozycja została w każdym razie wykonana w radiu, a potem, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, orkiestra naszej Akademii Muzycznej zagrała ją w kościele franciszkanów w Poznaniu. Dla mnie to było przejmujące doświadczenie, bo w tym kontekście tekst poety mógł odnosić się też do matki górnika zabitego w kopalni Wujek.

Przyszedł rok 1998 i Universitas Cantat.

- Tak. Krzysztof Szydzisz, znany dyrygent, zorganizował w Poznaniu festiwal chórów uniwersyteckich o tej nazwie i ówczesny rektor UAM prof. Stefan Jurga zamówił u mnie utwór na zakończenie pierwszej edycji festiwalu. Z znów zaprzągłem do muzyki poezję Brandstaettera, tym razem jego Litanię do Ducha Świętego, którą prof. Sylwester Dworacki przetłumaczył na łacinę. Jako że w festiwalu brało udział 15 chórów, na scenie stanęło 650 osób. Kiedy wszyscy oni ryknęli: Veni Sancte Spiritus - Przyjdź Duchu Święty..., ciarki szły po plecach. Wielkie przeżycie.

Potem Brandstaetter ciągle nie dawał mi spokoju. Mogłem komponować do innych tekstów, a jednak on ciągle mnie inspirował, intrygował, wciąż na nowo go eksplorowałem. W 2005 roku napisałem nową wersję Psalmu woli. W pierwszej, jeszcze licealnej wersji była to pieśń solowa na baryton i fortepian. Przerobiłem ją na wersję chóralną na dwa chóry mieszane a’capella. Wykonał go na festiwalu w Częstochowie najlepszy wówczas chór w Polsce, Schola Cantorum Gedanensis.

Miałem z Brandstaetterem dużo dylematów. Najgorszy kłopot przed napisaniem utworu wokalno-instrumentalnego sprawia zawsze wybór tekstu. Każdy kompozytor z tym się mierzy. Nie wszystkie nadają się do umuzykalnienia. Wiersz musi mieć w miarę muzyczną czasowo-rytmiczną strukturę. Miłosz na przykład jest świetny jako poeta, ale jego wiersze tej muzyczności zasadniczo nie mają - choć oczywiście są bardzo różne, niektóre płyną, ale przeważnie trudno jednak z nich wykrzesać coś muzycznego. Szymborskiej nie ruszysz ni cholery, Iwaszkiewicz płynie z trudem. Ja biorę wiersz na intuicję. Czytam i wiem. Weźmy dla przykładu wiersze Ernesta Brylla. Jako teksty są pasterałkowate, ale muzycznie kapitalne. Kiedy je czytam od razu przychodzi mi do głowy melodia. Ale to też przykład rzadki i graniczny, z drugiej strony. Brandstaetter nie jest łatwy, stawia opór, ale jednak płynie. Wiele jego tekstów nadaje się do umuzykalnienia, szczególnie z Hymnów Maryjnych.

Teraz napisał Pan, korzystając z tekstów Brandstaettera, Te Deum. Wielkie, prawie półtoragodzinne oratorium.

- Tak, Te Deum jest bardzo przesiąknięte Brandstaetterem, co najmniej 60 procent tekstów w tej kompozycji napisał on. Pozostała słowna część oratorium to tekst tej sławnej modlitwy z IV wieku, śpiewanej do dzisiaj. Te Deum laudamus: / Te Dominum confitemur. - Ciebie, Boże, chwalimy, / Ciebie, Panie, wysławiamy. / Tobie, Ojcu Przedwiecznemu, / wszystka ziemia cześć oddaje. Tekst Te Deum jest zaśpiewany w trzech wersjach: oficjalnej kościelnej, po łacinie i w tłumaczeniu milenijnym. Resztę tekstu, wypowiadanego przez recytatora, należy do Brandstaettera z tym jego szeroki, otwartym widzeniem wiary. To kompilacja fragmentów pięciu wierszy poety: najważniejszą częścią jest Litania do Ducha Świętego, a oprócz niej wykorzystuję Psalm Woli, Litanię o wybawienie od głupoty, Psalm bezsilności... Tylko Psalm woli - który już brałem na warsztat, ale dla którego do oratorium napisałem nową muzykę - wykonywany jest przez chór.

SAVE 20200304 204621

Fara Poznańska podczas wykonania Te Deum

W utworze chóry śpiewają Te Deum tylko po łacinie, soliście wykonują go w starej polskiej wersji, a jego wersja milenijna, pochodząca z 1936 roku, wykonywana jest dopiero koniec, na potężny finał. Teksty Brandstaetter są dopełnieniem śpiewu - w marcu recytował je aktor Adam Ferency, pod którego specjalnie pisałem te partie. A muzyczny Brandstaetter to tylko Psalm woli, no i niektóre wątki wypowiadane przez recytatora, które czasami podchwytuje chór. W każdym razie wszystko się w tej wielkiej kompozycji ze sobą łączy.

Napisałem to oratorium na zamówienie rektora mojej Akademii Muzycznej w Poznaniu, specjalnie na 100-lecie uczelni. I zdążyliśmy je jeszcze wykonać, mieliśmy dużo szczęścia, bo kiedy trzy dni po koncercie rząd zamknął wszelkie wydarzenia kulturalne z powodu koronowirusa, kraj wszedł w lockdown.

Zamierza Pan nadal wykorzystywać religijne, uniwersalne teksty Brandstaettera w swoich kompozycjach?

- Nie wiem, czy dam radę popełnić coś jeszcze razem z Brandstaetterem. Te Deum jest chyba ukoronowaniem mojego języka muzycznego. To mój najlepszy utwór, najbardziej dopracowany, pisałem go 4 lata. I jeżeli mam dziś 60 lat, to moja dojrzałość twórcza, jeżeli kiedyś miałaby ostatecznie przyjść, to chyba przyszła teraz. I nie wiem, czy zostanie ze mną, czy odejdzie. Bo może odejść, różnie to bywa z tym u artystów, niektórzy zachowują ją do końca swoich dni, inni na starość tracą ją i często stają się infantylni. Nie wiem, jak będzie ze mną. Dziś wydaje mi się, że to oratorium jest zwieńczeniem mojej drogi twórczej - ale do tekstów Brandstaettera myślę, że będę wracał. Po tylu latach już się z nim zaprzyjaźniłem. Nadal mnie pociąga jego szerokość ujęcia, głębokie żydowskie zakorzenienie jego katolicyzmu i wiary. Bo jego mocna chrześcijańska wiara pochodzi jednak nie tylko z przemiany duchowej, którą doznał w latach 40. w Palestynie, ale również ze strony jego żydowskiej rodziny i tradycji. To jego dziadek, głęboko wierzący Żyd, zaszczepił mu przecież wielką miłość do Tory, do Biblii. 

 

Poniżej prezentujemy "Hymny Maryjne", kompozycję Zbigniewa Kozuba również do tekstów Romana Brandstaettera::

Dziękuję Zbigniewowi Kozubowi za rozmowę i udpostępnienie nagrań oraz materiałów portalowi Chaim/Życie.

Prawykonanie „Te Deum” Zbigniewa Kozuba w Poznańskiej Farze, 3 marca 2020 roku. Zdjęcia z archiwum kompozytora.

Tu można obejrzeć prawykonanie oratorium Zbigniewa Kozuba Te Deum

 

Zbigniew Kozub – Te Deum

Oratorium na sopran, alt, tenor, recytatora, chór mieszany, organy i orkiestrę symfoniczną - prawykonanie

Marzena Michałowska – sopran
Małgorzata Woltmann-Żebrowska – alt
Tomasz Zagórski – tenor
Adam Ferency – recytator
Sławomir Kamiński – organy (wykonanie na cennym instrumencie Ladegaste)
Jakub Chrenowicz – dyrygent
Zespoły Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu:
Chór Ogólnouczelniany (przygotowanie: Paweł Łuczak) i Orkiestra Symfoniczna
oraz
Chór Politechniki Poznańskiej Volantes soni (przygotowanie: Paweł Łuczak)
Chór Kameralny Dysonans (przygotowanie: Magdalena Wdowicka-Mackiewicz)

W programie:
Zbigniew Kozub – Te Deum  prawykonanie (utwór skomponowany z okazji 100-lecia Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu)

Galowy koncert jubileuszowy z okazji 100-lecia Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu

Prawykonanie odbyło się 3 marca 2020 roku w Farze Poznańskiej.

Projekt
CHAIM/ŻYCIE

Fundacja Tu Żyli Żydzi, Poznań


Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci, realizowane w 2020 r. przez Andrzeja Niziołka

CHAIM/ŻYCIE - portal o kulturze, Żydach, artystach i Wielkopolsce, to projekt edukacji i animacji kultury w Poznaniu i Wielkopolsce. Poszukujemy, gromadzimy i prezentujemy na niej trzy rodzaje materiałów:

* Dzieła twórców kultury odnoszące się do kultury żydowskiej i obecności Żydów w Poznaniu i Wielkopolsce.

* Materiały nt. kultury i historii Żydów wielkopolskich – jako mało znanego dziedzictwa kulturowego regionu.

* Informacje o działaniach lokalnych społeczników, organizacji, instytucji zajmujących się w Wielkopolsce upamiętnieniem Żydów w swoich miejscowościach oraz informacje o tychże działaczach i organizacjach.

Kontakt

  • Andrzej Niziołek

  • Hana Lasman

  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Projekt finansowany jako zadanie publiczne Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury w 2021 r.

© 2020 Fundacja Tu Żyli Żydzi. Strony Trojka Design.