logo l

Kraj diamentów i biedy

To, co zrobili tu Francuzi, to hańba, taki duży i bogaty kraj. Nic prawie nie zrobili, żeby go rozwinąć. Wpoili tylko w ludzi psychikę niewolników. Nawet przedstawiciele władz prężą się przed białym na baczność, aż przykro patrzeć.


Bangui, 14 III 1963

Moi Najdrożsi!

No i znowu jestem w Bangui[1]. Zakończyliśmy pierwszy etap prac, tzn. rekonesans lotniczy. Sądzę, że widoki na znalezienia diamentów są dobre.

Kraj sprawia raczej przygnębiające wrażenie, chociaż jest piękny. Cały zarośnięty sawanną, wzdłuż licznych koryt rzecznych dżungla i wszędzie pełno zwierzyny. Nie mówiąc już o wykorzystaniu surowców mineralnych to rolnictwo jest tak prymitywne, że trudno sobie wyobrazić. Kraj prawie pusty. Na przykład w ciągu godziny lotu nie widać nie tylko zabudowań czy ludzi, ale nawet śladu działalności ludzkiej. Wreszcie z góry widać jakąś drogę czy ścieżkę. Ziemia i klimat są dobre, wody dość, a ludzie przyzwyczajeni do wegetacji.

dia 17 RCA znak 1

Noach Lasman (pierwszy z lewej) i Cwi Klejnot z RPA wraz z miejscowymi uczestnikami ekspedycji geologicznej w Republice Środkowoafrykańskiej

W tych warunkach diamenty są - moim zdaniem -  nieszczęściem dla tego kraju. Wszystkie bardziej przedsiębiorcze jednostki zajmują się tym interesem. Szukają lub uczestniczą w handlu łańcuszkowym. Poszukiwanie to hazard, każdy z nich wierzy, że znajdzie majątek w postaci dużego kamienia. Taka psychoza nie sprzyja żadnej konstruktywnej pracy, bo większość ledwo zipie. Nawet tacy, którzy zrobią forsę, łatwo ją tracą. Doprawdy biedny kraj, a właściwie mieszkający tutaj ludzie.

Zdrowotnie czuję się doskonale tylko strasznie tęsknię za Wami. Wydaje mi się, że dawno, dawno temu opuściłem dom i Was, a to minęły dopiero dwa tygodnie. W międzyczasie miałem taki natłok wrażeń, że wydaje mi się, iż minął o wiele dłuższy czas.

Nie przedstawiłem Wam jeszcze ludzi, z którymi mam tutaj do czynienia.

Cwi Klejnot - trzeci geolog, z południowej Afryki. Z początku wydawał mi się antypatyczny, ale rozgryzłem go. Wesoły chłopak, zna całą Afrykę brytyjską. Zna całą florę i faunę. Ma swoje pryncypy, np. świniny nie je, bo to trefne, ale małpie mięso czy termity według niego to delikates. Zapalony myśliwy.

Limor - dyrektor towarzystwa (znasz go). Wesoły, warszawski cwaniak, zna życie i ludzi, porządny, lubi opowiadać różne historie i przy tym koloryzuje, Lubi mówić po polsku i szpikować rozmowę żydowskimi „a’propos”. Bardzo porządny, kazał nam pokryć 50 procent wydatków hotelowych niezależnie od diet.

Polecki - kierownik oddziału w Bangui. Wesoły facet, psycholog i kupiec, twierdzi, że już normalnie, bez tarowania się, nie potrafi nic kupić, tak weszło mu w krew to handlowanie się z murzynami. Kiedy opowiada niektóre historie związane z kupnem tutaj, można pęknąć ze śmiechu. W Afryce siedzi już dwa lata, ale nie cały czas w Bangui.

Eli - księgowy przedsiębiorstwa, podobno pierwszorzędny fachowiec. Trzydziestoletni facet z mentalnością szesnastolatka. Kawaler, rozpuścił się tutaj. Imponuje mu, że może chodzić z dziewczętami, że ma boya, duże mieszkanie i samochód, wydaje wszystko, co zarobi. Limor chce go odesłać, bo chłopak zdemoralizuje się w tym sensie, że nie potrafi wrócić w normalne tryby w kraju.

Ambasador Ben Chaim - kibucnik, szara eminencja tutejszego prezydenta. Mam wrażenie, że bardziej mu na sercu leży dobro kraju niż interesy Izraela. Porządny człowiek.

Poza tym są tu jeszcze Izraelczycy. Kilkunastu oficerów Cahalu[2], w tym wielu z rodzinami. Prowadzą kursy dla instruktorów tutejszego nahalu[3]. Francuzi nie patrzą na działalność Izraela przychylnym okiem. To, co oni tu zrobili, to hańba, taki duży i bogaty kraj. Nic prawie nie zrobili, żeby go rozwinąć. Wpoili tylko w ludzi psychikę niewolników. Nawet przedstawiciele władz prężą się przed białym na baczność, aż przykro patrzeć. Wszędzie do dzisiaj siedzą Francuzi, którym na sercu wcale nie leży dobro tego kraju. Nie wiem, czy oni są sprzedajni, ale tubylczy urzędnicy na pewno. I to za butelkę whisky.

Samolotem zrobiliśmy w tym kraju już 3500 kilometrów. Jutro jedziemy wozem do Bria, 700 kilometrów od Bangui i zaczynamy trochę  pracować. Na razie wszyscy są zdrowi i doprawdy nie bójcie się o mnie. Codziennie myślami jestem przy Was. Co Ty robisz Cliluś i jak dzieci? To nieładnie, że tak mało piszecie. Uri dostał już chyba pięć listów, a ja tylko jeden.

Robimy już ostatnie przygotowania. Maszyna jest pełna gratów, żarcia, rzeczy, części zapasowych. Wyjeżdżamy na dziesięć dni, do piątku przyszłego tygodnia. Będę wysyłał listy co dwa dni. Kiedy dojdą do Was to już inna sprawa.

Wieczorem mieliśmy spotkanie w lokalu z lotnikami, którzy nas wieźli i tam dostarczono mi dwa Wasze listy, za co całuję Was tysiąc razy. Strasznie się ucieszyłem, że u Was wszystko w porządku i jesteście zdrowi. O mnie nie martwcie się. Łykamy pastylki, jemy dobrze i śpimy wygodnie. Nawet w polu każdy z nas ma materac gumowy i śpiwory z materacami, ale naszą trasę mamy wytyczona tak, aby spać w domach gościnnych zbudowanych jeszcze przez Francuzów. Jesteśmy wszyscy zdrowi i cali, i w dobrych humorach. Doprawdy nie martwcie się.

Teraz prośby:

1. adres dentysty

2. adres i nazwisko inżyniera z drugiego bloku, drugie piętro - obiecałem pocztówkę

3. adres Szaula[4]

4. Komu chcesz, abym wysłał pocztówkę - napisz z adresem.

Masę, masę całusów posyłam i kilka klapsów dla Hanki i Marka. Tutaj są fajne dzieci murzyńskie - czarnusieńkie i biegają sobie z gołymi pupkami, a całkiem małe mama nosi na plecach - jak na pocztówce, którą wysłałem.

Wasz tata

Noach

11-ta wieczorem, circa 35 stopni Celsujsza.

Do Marka. Po jednym znaczku zdejmij, inne schowaj, to będziemy mogli zamienić.

Hanka! Sto ciumów, lalkę oczywiście dostaniesz.


Przypisy

[1] Bangui - stolica Republiki Środkowoafrykańskiej.

[2] Cahal - Cawa ha-Hagana le-Jisra’el, czyli izraelskie wojsko.

[3] Nahal - Noar Halutzi Lohem (hebr.) - Walczący Pionierzy Młodzieży, jednostki ....

[4] Prawdopodobnie Szaul Abadi, szofer w Instytucie Geologicznym, z którym Lasman w Izraelu często pracował w terenie.

LIST DO ŻONY, CLILI LASMAN

Projekt
CHAIM/ŻYCIE

Fundacja Tu Żyli Żydzi, Poznań


Sfinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania  #poznanwspiera

CHAIM/ŻYCIE - portal o kulturze, Żydach, artystach i Wielkopolsce, to projekt edukacji i animacji kultury w Poznaniu i Wielkopolsce rozpoczęty dzięki stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Poszukujemy, gromadzimy i prezentujemy na niej następujące rodzaje materiałów:

* Dzieła twórców kultury odnoszące się do kultury żydowskiej i obecności Żydów w Poznaniu i Wielkopolsce.

* Materiały nt. kultury i historii Żydów wielkopolskich – jako mało znanego dziedzictwa kulturowego regionu.

* Informacje o działaniach lokalnych społeczników, organizacji, instytucji zajmujących się w Wielkopolsce upamiętnieniem Żydów w swoich miejscowościach oraz informacje o tychże działaczach i organizacjach.

*Materiały uzyskane w ramach projektu "Z ulicy Żydowskiej na Madagaskar - Noacha Lasmana fotografie i listy z Afryki i Ameryki Południowej".

Kontakt

  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.



© 2020 Fundacja Tu Żyli Żydzi. Strony Trojka Design.