logo l

Wspomnienie Helgi – Santo ucieka z Niemiec

Helga Iljon, AN

Wśród znalezionych i pozyskanych w tym roku do projektu „Sonnabendowie” materiałów znajduje się wspomnienie, które nie jest klasycznym opisem życia i rodzinnej historii dokonanym na starość z pamięci przez wspominającą osobę. Helga Iljon opisała swoje życie nadając tekstowi kształt literackiej fabuły, tyle, że non-fiction. Książka została wydana w 2010 roku, ale tylko dla jej najbliższej rodziny. Nosi tytuł „Off Human Folly. Short Stories”. Publikujemy poniżej jej fragment opowiadający o dramatycznym momencie w życiu jej ojca i całej rodziny. 


Helga Iljon z domu Sonnabend była bratanicą Dawida Sonnabenda. Jej ojcem by Samuel, młodszy brat kantora, który jak i on był śpiewakiem, tyle że operowym, występującym z poważnym i lżejszym repertuarem również w różnych salach koncertowych i lokalach w Niemczech oraz Austrii. Samuel jako artysta przybierał – jak to wówczas było w modzie – różne pseudonimy, m.in. Rolf Roland, by ostatecznie pozostać na stałe przy nazwisku Santo Sonini.

Nie wiemy wiele na temat wykształcenia muzycznego Samuela-Santo, ale wiadomo, że prawdopodobnie około 1909 roku rozpoczął naukę śpiewu w Lipsku i z tym miastem związał swoją karierę. Ożenił się tam z córką bogatych przedsiębiorców Sarą (Sadie) Kochmann i tam urodziło się im dwoje dzieci, Helga i Johny. Związał się też z lipską operą, na której scenie na stałe występował.

Losy i życie kantora Dawida Sonnabenda, jego rodziny i rodzeństwa, podobnie jak milionów innych ludzi, stały się w międzywojennej Europie zależne od totalitarnych systemów, które wówczas się ukształtowały. A ponieważ rodzeństwo Sonnabendów było związana ze sobą i z ich matką, mieszkającą na stałe z najstarszym synem w Poznaniu – toteż losy rodzeństwa chazana są w pewnej mierze częścią opowieści o nim i jego rodzinie.

Helga Iljon dużo miejsca w swojej książce poświęca historii ojca. Santo Sonini pozostał w Niemczech aż do 1938 roku. Nie wyjechał, kiedy jego bracia opuścili sąsiednie Drezno w połowie lat 20., został w Lipsku także po dojściu Hitlera do władzy. Aż zaczął się dusić panującą tam nazistowską atmosferą i zrozumiał, że dalsze pozostawania w Niemczech to śmiertelne zagrożenie dla niego i jego rodziny. Wtedy postanowił uciec. Poniżej zamieszczamy fragmentu książki jego córki Helgi, który o tym opowiada. To część rozdziału zatytułowanego „Pożegnanie. Kurtyna opada”.

 

Mój tato był kiedyś znany jako Santo Sonini, estradowy śpiewak i operowy solista. Teraz, pozbawiony swojego artystycznego pseudonimu i znów nazywany Samuel Sonnabend – imieniem i nazwiskiem, które otrzymał po urodzeniu – zaczął potajemnie planować ucieczkę z kraju.

Santo był w Lipsku znaną postacią i prawdopodobnie dlatego policja została poinformowana o jego próbie ucieczki. Aresztowano go w pociąg jadącym do Akwizgranu, przecinającym całe Niemcy, aż pod granicę z Holandią. Tam czekałby go już tylko przeskok do Belgii, w stronę Antwerpii, gdzie droga do wolnego świata stałaby otwarta.

Santo bardzo pragnął opuścić państwo Hitlera i jego brunatnego terroru, ale mógł to zrobić tylko organizując nielegalną ucieczkę. Sadie, jego kochana żona, szczerze wierzyła, że szaleństwo, które dotknęło Niemców, było jedynie ulotnym epizodem, który w przyszłości zniknie w historii Niemiec. Była pewna, że to nowe niemieckie społeczeństwo, które udało się zmusić, by poszło w ślady „nazistowskiej elity” Hitlera, szybko przeminie i Niemcy wrócą do psychicznego zdrowia. Dlatego absolutnie odmówiła nawet rozważenia pomysłu, by miała opuścić kraj swojego urodzenia, swoją „ojczyznę”, ziemię Goethego i Schillera, Bacha i Brahmsa.

Tak, zadumał się Santo, lipski wydział policji, z jego szefem na czele, mógłby być tym faktem rozbawiony, gdyby o nim wiedział. Pamiętał komendanta jako człowieka, poznał go lata temu, jeszcze przed erą Hitlera, i szanował.

Ale to było w innym życiu i bardzo możliwe, że tamten już wówczas był w sercu nazistą. Kto mógł to wiedzieć?

Przecież nawet teraz, kiedy każdy mężczyzna lub kobieta podejrzani o antynazistowskie poglądy dawno zostali usunięci, dostojny szef policji w Lipsku wciąż był bardzo widoczny. Wciąż stał na jej czele, a jego fotografie często pojawiały się w lokalnej prasie. Gazety pokazywały go, jak dumnie nosi swastykę i przyjmuje saluty innych stojąc pod nazistowską flagą, albo uśmiechnięty całuje rękę jakiejś wagnerowskiej sopranistki lub wita grupę popleczników Hitlera, która przyjechała do Lipska.

Komendant nie policji nie zapewniał ochrony zdelegalizowanym Żydom, teraz zupełnie bezbronnym, ale we współpracy z gestapo kontrolował ich życie i każdy ruch.

Z jego błogosławieństwem Hitlerjugend maszerowało ulicami, a młodzi chłopcy gorliwie śpiewali o żydowskiej krwi tryskającej pod nożem i potężnym Hitlerze, dzięki któremu świat będzie znacznie piękniejszy – a małe blondynki, członkinie bezwzględnego Bund Deutscher Mädel[1] i przyszłe matki germańskiej superrasy, entuzjastycznie wtórował tym sentymentom.

Pewnej nocy, z determinacją zrodzoną z rozpaczy, Santo spakował swoją walizkę. Na poduszce śpiącej żony położył list z wyjaśnieniami, pocałował dzieci uważając, by ich nie obudzić i jeszcze ciemnym rankiem wymknął się z domu.

Potem wmieszał się w tłum, złapał poranny tramwaj i nie zauważony przez nikogo niepożądanego, poczuł się bezpieczniej. Pomogło mu jego wyszkolenie aktorskie. Spokojnie wsiadł do ekspresu, znalazł dobre miejsce w przedziale i grzecznie uniósł kapelusz, by przywitać się z innymi podróżnymi. Lokomotywa gwizdnęła i pociąg wyjechał ze stacji.

Odpoczął trochę i patrząc na widok za oknem, za którym przemykały się zielone pola, wiejskie domy i bydło, prawie zaczął się nimi cieszyć. Kiedy po wielu godzinach dotarli wreszcie do końca podróży, jego papierośnica była prawie pusta. Pociąg zwolnił i Santo, podobnie jak jego współpasażerowie, sięgnął po swój płaszcz, walizkę i kapelusz.

I wtedy usłyszał, jak się zbliżają. Ich kroki zatrzymały się przy jego przedziale.

„Heil Hitler! Proszę o dowód tożsamości! Jaki jest powód pana podróży? Czy odwiedza pan znajomych lub krewnych, ich adresy w Akwizgranie, kiedy ostatnio pan ich widział? Pański bagaż, jakie pieniądze ma pan przy sobie, czy ktoś oczekuje pana na stacji?”

Kto go zdradził?

Prawdopodobnie ci sami ludzie, którzy zorganizowali jego ucieczkę i którym zapłacił małą fortunę – wszystko, co otrzymał za sprzedaż reszty swoich kosztowności. Miała na niego czekać czarna taksówka i trzech mężczyzn: jeden w brązowym, drugi w czarnym, a trzeci w szarym kapeluszu. Samochód, przy którym mieli stać, miał mieć lekko uchylone drzwi. Miał powoli do nich podejść i powiedzieć: „Cóż za wspaniały dzień!”

Otworzyliby przed nim drzwi i zawieźli go na granicę.

Tam przekazaliby go strażnikom granicznym, którzy za odpowiednią kwotę pomagali Żydom dotrzeć do bezpiecznej Belgii.

Zamiast tego został zakuty w kajdanki i wyprowadzony na ulicę, gdzie nie stała żadna czarna taksówka, która zawiozłaby go na granicę. W czarnej policyjnej furgonetce został przewieziony na posterunek policji. Tej nocy czekało na Santo nie powietrze wolności, ale przesłuchanie i horror w celi. Następnego ranka został zawieziony na dworzec i wrócił pociągiem do Lipska ostrzeżony, aby nigdy przenigdy nie próbował więcej nielegalnie wyjechać z kraju.

Tak mój tata znów znalazł się w domu, przytulony przez swoją płaczącą żonę: „Och Bubi, Bubi, mój kochany Bubi… Jak mogłeś mi to zrobić?” i został obsypany pocałunkami przez zdezorientowane dzieci.

Santo był pewien, że dla Żydów w Niemczech nie ma już nadziei.

Z żelazną determinacją, która nie zaakceptowałaby żadnej odmowy, przekonał żonę, że musi stąd wyjechać, MUSI znaleźć się w wolnym świecie i stworzyć nowy dom, który da im bezpieczeństwo.

 

Każdy, kto chciałby przedrukować lub wykorzystać w jakiś sposób powyższy fragment książki Helgi Iljon, zobowiązany jest uzyskać zgodę jej córki, Elaine Iljon-Foreman. Kontakt można uzyskać poprzez Fundację Tu żyli Żydzi.

 

[1] Związek Niemieckich Dziewcząt, żeńska część Hitlerjugend.

Santo Sonini na scenie, lata przed lub po 1920 roku

Może cię zainteresować również

Projekt
CHAIM/ŻYCIE

Fundacja Tu Żyli Żydzi, Poznań


Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci, realizowane w 2020 r. przez Andrzeja Niziołka

CHAIM/ŻYCIE - portal o kulturze, Żydach, artystach i Wielkopolsce, to projekt edukacji i animacji kultury w Poznaniu i Wielkopolsce. Poszukujemy, gromadzimy i prezentujemy na niej trzy rodzaje materiałów:

* Dzieła twórców kultury odnoszące się do kultury żydowskiej i obecności Żydów w Poznaniu i Wielkopolsce.

* Materiały nt. kultury i historii Żydów wielkopolskich – jako mało znanego dziedzictwa kulturowego regionu.

* Informacje o działaniach lokalnych społeczników, organizacji, instytucji zajmujących się w Wielkopolsce upamiętnieniem Żydów w swoich miejscowościach oraz informacje o tychże działaczach i organizacjach.

Kontakt

  • Andrzej Niziołek

  • Hana Lasman

  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Projekt finansowany jako zadanie publiczne Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury w 2021 r.

© 2020 Fundacja Tu Żyli Żydzi. Strony Trojka Design.