logo l

Sonnabendowie - nowe fotografie, dokumenty i listy

Andrzej Niziołek

W 2022 roku Fundacja Tu żyli Żydzi w ramach realizowanego od ub. roku projektu pozyskała nowe materiały do książki o rodzinie Sonnabendów z Poznania. To fotografie, dokumenty, listy, które znaleźliśmy tak u członków tej rodziny, jak w archiwach. To wiele szczegółowych i cennych informacji, które wzbogacające wiedzę tak na temat tej rodziny, jak i przedwojennej żydowskiej społeczności Poznania. Poniżej prezentujemy kilka z nich. 


 Nowe fotografie

1 Sonnabendowie Adi hachszara Poznań Ruti

Adi Sonnabend – pierwszy z lewej – z przyjaciółmi na Wzgórzu Przemysła w Poznaniu, 1939 rok

Na tym zdjęciu, wykonanym 2 stycznia 1939 roku, Abraham Adolf Sonnabend, czyli po prostu dwudziestoletni Adi, średni syn kantora Dawida Sonnabenda, stoi na Wzgórzu Przemysła blisko Starego Rynku w Poznaniu. To jego pożegnanie z rodzinnym Poznaniem – nawet jeśli potem, w ciągu kilku miesięcy poprzedzających wybuch II wojny światowej, jeszcze raz czy dwa odwiedził miasto.

Od drugiej połowy 1938 roku Adi przebywał na hachszarze – praktycznym przygotowaniu do życia i pracy w kibucu w Palestynie – w Grodnie. Przyjechał prawdopodobnie na Nowy Rok odwiedzić rodziców i rodzeństwo. Adi, przez kilka lat aktywny działacz syjonistycznego ruchu Ha-Szomer ha-Cair, jeszcze przed zdaniem matury postanowił, że nie idzie na studia, na czym zależało jego rodzicom i o co prowadził pewne boje z ojcem i matką. On o wiele bardziej niż Nani, która cztery lata wcześniej zrobiła aliję do Palestyny, był zdeterminowany, by wyjechać do Palestyny i jak wielu innych młodych ludzi budować tam Erec, czyli kraj dla Żydów z całego świata. Nikt nie mógł go od tego odwieść i ta determinacja uratowała mu życie.

Kiedy we wrześniu ’39 wybucha wojna z Niemcami, Adi jest w Grodnie. Wielu jego kolegów i koleżanek próbuje wtedy wrócić do rodzinnych domów, ale on nie szuka drogi na zachód, do domu w Poznaniu. Będzie potem latami miał wobec rodziny poczucie winy z tego powodu, choć w 1940 roku koresponduje z rodzicami, którzy znaleźli się w Warszawie i wie, że cieszą się z jego decyzji i z tego, że uciekł z okupowanej Polski. Bo jesienią 1939 wraz z kilkoma towarzyszami z Ha-Szomer ha-Cair Adi przechodzi nielegalnie przez zieloną granicę na Litwę opuszczając zagarnięte przez sowietów Grodno. By w 1941 roku, z dokumentami pozwalającymi mu na wjazd do Mandatu Brytyjskiego, przez Moskwę i Turcje dociera do Palestyny.

Odbitkę – jak wynika z rewersu fotografii – wykonał zakład fotograficzny E. Mikołajczaka przy ul. Kasińskiego 13 w Poznaniu. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Ruth Regev, córki Adiego.

 

 2 Sonnabendowie Dawid z rodzina kopia

Rodzina Sonnabenda w letniej restauracji, prawdopodobnie Poznań w lub przed 1938 rokiem

To jedyne istniejące zdjęcie, które przedstawia rodzinę Dawida Sonnabenda w sytuacji codziennego życia, a nie pozowania do zdjęcia. Zrobiono je latem na wolnym powietrzu w jakiejś kawiarni albo restauracji, najprawdopodobniej w Poznaniu.

Od lewej widać podnoszącą szklankę ze słomką roześmianą Friedę, żonę kantora i jego samego wychylającego się spoza niej. Przed nimi ich syn Żejmi w marynarskiej koszuli już jakiś napój ze swojej szklanki pije. W środku Rosi, córka Sonnabendów, przypadkowo zasłania twarz rękoma – może pije, może coś nimi pokazuje. Wśród osób po prawej stronie fotografii widać Sara, matkę kantora siedzącą w środku pomiędzy kobietą w średnim wieku i młodym mężczyzną w białej koszuli, który również podnosi toast, trzymając prawdopodobnie kieliszek z ciemnym płynnej. Nie wiemy, kim jest tych dwoje.

Na robiącą zdjęcie osobę patrzy siedzący przed nimi, nieco nachylony Zali Sieradzki, sublokator Sonnabendów, choć właściwie należałoby powiedzieć, w jakimś sensie także członek rodziny. Zali pochodził z Wielunia i mieszkał u rodziny kantora przy ul. Stawnej 10 od 1924 roku, odkąd jako kilkuletni chłopiec został wysłany przez ojca do Poznania do szkoły. Dla dzieci Dawida i Friedy był jak przyszywany starszy brat. On także był zaangażowanym członkiem ruchu Ha-Szomer ha-Cair, jak będące pod wpływem Iziego całe jego rodzeństwo. Jako młody mężczyzna jesienią 1938 roku wyemigrował do Palestyny, gdzie do końca życia mieszkał w kibucu Ramat ha-Szofet.

Dla nas oznacza to, że zdjęcie zrobiono najpóźniej w roku 1938 lub trochę wcześniej. Chciałoby się móc usiąść z nimi przy tym stole i zapytać o tysiąc rzeczy, które teraz trzeba z mozołem ustalać, wnioskować lub jedynie się domyślać, by móc o nich i o życiu coś napisać.

Fotografia ze zbiorów Szulamit Zender, córki Rafiego.

 

3 Sonnabendowie rodzina

Bracia kantora Dawida Sonnabenda. Od lewej stoją: Israel, Mosze, Julius, Bernad i Heinrich. W dolnym rzędzie siedzą

lub stoją od lewej: ostatni z braci Samuel – znany jako Santo Sonini – oraz Ester, żona Mosze i Frieda, żona Heinricha.

Na prawo w fotelu siedzi matka mężczyzn Sara, a siedząca z nią dziewczynka i ta, która stoi obok Samuela,

to Lottie i Mary, dzieci Ester i Mosze Sonnabendów.

To fotografia rewelacyjna, bo prócz Dawida Sonnabenda i jego siostry Rosy, widać całe jego ich rodzeństwo z matką Sarą i rodzinnymi przyległościami. Obecność wdowy po rabinie Abrahamie Sonnabedzie i nieobecność Dawida i Rosy świadczy o tym, że zdjęcie zrobiono w Niemczech, w Dreźnie lub Lipsku, dokąd jeszcze przed I wojną światową wyjechało ich rodzeństwo. Ja stawiam na Drezno, bo tam skupiło się więcej braci.

Jest najprawdopodobniej sam początek lat 20. XX wieku – o czym świadczą ich ubrania, jedynie suknia siedzącej na prawo Sary oraz meble i zasłony mają proweniencje XIX-wieczne. Ich statut majątkowy trudno ustalić na podstawie garniturów i sukien, ale nie należą do biednych. Dopiero w 1926 roku Mosze i Bernard (a może i Israel, który też ma jakiś biznes, a jako malarz posługuje się imieniem Jose) będą uciekać nocą do Francji, prawdopodobnie wskutek kłopotów czy oszustw finansowych w fabryce cygar i papierosów tego pierwszego. Do tego czasu, jak wynika ze wspomnień Lotty, Mosze jest zamożnym przedsiębiorcą, którego córki codziennie odwozi do szkoły kierowca ich samochodem. Samuelowi też nieźle się powodzi – jest znanym w Lipsku tenorem, występuje w operze i koncertuje, a poza tym wżenił się w bogatą rodzinę żydowskich przedsiębiorców. Heinrich chyba skończył niedawno studia opłacane przez starszych braci i za parę lat wyjedzie z Firą, lekarką, do Afryki. Mary, urodzona w Dobrzyniu nad Drwęcą, pozna w drugiej połowie lat 30. we Francji studenta medycyny z tego samego Miasta Henryka Topola, wyjdzie za niego za mąż i przeżyje tam wojnę ukrywając się na południu i działając aktywnie w poziemnym ruchu oporu.

Ale to stanie się dużo później. Na razie wydają się związaną ze sobą rodziną, których wybory oraz wydarzenia polityczne w Europie nie rozrzuciły jeszcze po świecie. Na razie odwiedza ich Sara, a do Drezna lub Lipska czasami przyjeżdżają w odwiedziny także Dawid i Rosa z dziećmi. Ale przyszłe losy ich wszystkich, także tych nieobecnych na zdjęciu: ucieczki, ukrywanie się, poniżenie i śmierć, piszą już rodzące się w Europie faszyzmu i stalinizmu.

 

4 Sonnabendowie Izi Nani Chumka

Od lewej Nani i Izi, dzieci Dawida Sonnabenda z pierwszego małżeństwa oraz Humka Żychlińska, córka Rosy, siostry Dawida

Fotografia dzieci Dawida Sonnabenda i jego siostry Rosy Żychlin mniej więcej z 1918 roku, ale w pewnym sensie zdjęcia takie samo, jak poprzednie. Izi Sonnabend, który przejdzie przez getta i Auschwitz, stoi ze swoją kuzynką Nechamą, którą w czasie okupacji podczas próby ukrycia się na wsi poza Warszawą zamordują Polacy i swoją siostrą, również Nechamą, Nani, którą matka posadziła na wielkim fotelu. Nani będzie w czasie wojny poza zasięgiem hitlerowców, życie będzie miała ciężkie, ale jednak będzie mogła żyć bez tych traum, które zostaną do końca z Izim.

Zdjęcie wykonano zapewne w Poznaniu lub Włocławku, gdzie mieszkali Żychlinowie (zapisujący swoje nazwisko także w formie Żychlińscy).

Fotografia ze zbiorów Yacova Avneta-Sonnabenda, syna Adiego.

 

5 IMG Izi dom

Izi Sonnabend przed swoim domem w Hurstville, przedmieściu Sydney, prawdopodobnie lata 60. XX wieku

Izi Sonnabrend po końcu wojny, która zastała go na terenie Niemiec, odnalazł w Szwecji swojego brata Rafiego oraz Malę Israel, krewną swojej zmarłej w 1941 roku żony, z która bardzo zbliżyli się podczas pobytów w getcie białostockim oraz w więzieniach i obozach koncentracyjnych Stutthof i Auschwitz-Birkenau. Nie myślał o wyjeździe aż do Australii, bliższa byłaby mu chyba Palestyna, gdzie miał rodzeństwo – ale w Szwecji w 1946 roku pobrali się z Malą, a ta miała starszą siostrę w Australii. Mala chciała wyjechać daleko od Europy, wojen, obozów i konfliktów – a taki groził Palestynie. Oboje dotarli do Sydney w listopadzie 1946 roku.

Izi ukończył w 1934 roku medycynę na Uniwersytecie Poznańskim, a tuż przed wojna zrobił specjalizację z laryngologii w Warszawie, pracując jednocześnie w Szpitalu Starozakonnych na Czystem. Po przybyciu do Australii okazało się jednak, że ten kraj nie respektuje dyplomów i specjalizacji europejskich. Mając 38 lat musiał jeszcze raz rozpocząć trzyletnie studia medyczne na uniwersytecie w Sydney. Ten okres to czas wiązania końca z końcem, narodzin syna Iziego i Mali, który po swoim dziadku dostał imię David oraz ponownego zdobywania uprawnień. Specjalizacji Izi nie jest jednak już w stanie powtórzyć. Musi zarabiać na utrzymanie rodziny. W 1951 roku dzięki pożyczonym od znajomych pieniądzom kupują dom wraz z gabinetem lekarskim i możliwością wykonywania pracy lekarza rodzinnego w Hurstville, mieście w aglomeracji Sydney. Przepracuje tam dużo ponad 30 lat. W 1954 roku jemu i Mali urodzi się druga córka Leah.

Fotografia ze zbiorów Leach Port, córki Iziego.

Nowe dokumenty

6dok Adi matura38

Świadectwo dojrzałości Abrahama Adolfa Sonnabenda, urodzonego 21 maja 1919 roku w Inowrocławiu, ucznia Prywatnego Gimnazjum Koedukacyjnego im. Schillera z niemieckim językiem nauczania w Poznaniu. Adi rozpoczął w nim naukę w 1928 roku i po dziesięciu latach nauki – w tym jednej klasie powtórzonej – w maju 1938 zdał maturę z dobrymi wynikami maturę, choć na świadectwie ma jeden stopień niedostateczny. Widocznie tak było można. Zadziwiające jest jednak to, że ową niedostateczną wiedzą stwierdzono u niego w… języku niemieckim! On, niemieckojęzyczny z domu, z polskiego dostaje czwórkę, z łaciny i francuskiego trójki, a niemieckiego nie zdaje. Coś innego musiało się tu zdarzyć.

 

7a dok Nani matura Image00013

„Urodziłam się 12 stycznia 1915 roku w Pakości, powiat Mogilno, jako córka kantora Dawida Sonnabenda. Jestem wyznania mojżeszowego” – pisze w 1933 roku po polsku Nani Sonnabend w swoim życiorysie. I dalej:

„W roku 1921 wstąpiłam do pierwszego oddziału Prywatnego Gimnazjum imieniem Below-Knothe w Poznaniu. Tam byłam do roku 1932. Od tego czasu jestem uczennicą VIII klasy Prywatnego Gimnazjum Koedukacyjnego  z niemieckim językiem nauczania”.

To wszystko. Może jeszcze tylko jeden szczegół pod podpisem: dokładnie była to klasa VIIIb.

Jak wyglądałby ten tekst, gdyby na starość, po roku 2000, ktoś kazał jej dopisać resztę? Co by napisała? Bo w tym urzędowym życiorysie, napisanym wraz z innym datowanym na 18 maja 1933 roku do Kuratorium Okręgu Szkolnego w Poznaniu, w którym prosi tylko o „dopuszczenie mnie do egzaminu dojrzałości typu matematyczno-przyrodniczego w terminie letnim 1933” – właściwie nic o sobie nie mówi. Dziwne, że prosiła o maturę o profilu ścisłym. Zawsze była przecież uważana przez wszystkich za osobę o wybitnie filozoficznym usposobieniu. Dużo i wciąż czytała – pism filozoficznych i religijnych, ale nigdy o sobie nie pisała.

Szczęścia wówczas nie miała – do maturalnego, poprawkowego chyba ustnego egzaminu jednak jej nie dopuszczono.

Matura Adiego i papiery związane z maturą Nani Sonnabend znajdują się w zbiorach Archiwum Państwowego w Poznaniu. Za pomoc w ich odnalezieniu dziękujemy Waldemarowi Frąckowiakowi.

 

Powyższe dwa dokumenty są szczególne. Znaleźliśmy je w Arolsen Archives, czyli znajdującym się w miejscowości Bad Arolsen w Hesji wielkim archiwum dokumentującym ofiary prześladowań i zbrodni nazistowskich. To dwa dwustronicowe formularze wytworzone w 1945 roku w zachodnich Niemczech przez UNRA, wypełnione (zapisane przez wypełniającego je urzędnika) przez Rafiego poszukującego zaraz po wojnie brata. Ani on, ani Mala nie wiedzą, co się z nim stało. Rafi widział go ostatni raz w listopadzie 1943, gdy wyskoczył z pociągu jadącego do Stutthof, Mala w sierpniu 1944, kiedy Izi został przez Niemców wywieziony z Birkenau nie wiadomo dokąd w transporcie więźniów. Oboje mają nadzieję, że żyje, ale wiedzą dobrze, że szanse na to mogą być nikłe. Amerykańskiemu najprawdopodobniej urzędnikowi podaje szczegóły dotyczące brata – ma ciemną karnację i brązowe oczy, około 6 stóp (180 cm) wzrostu, 180 funtów (ok. 80 kilogramów – (normalnie) wagi. „Ostatnie znane miejsce zamieszkania”? Lekarz w obozie w Birkenau…

Rafi szuka jednak nie tylko Iziego – wypełnia takie formularze również dla swojego ojca, matki i rodzeństwa, których ostatni raz widział przed Umslagplatzem 6 sierpnia 1942 roku w Warszawie. Dobrze wie, co z nimi się stało, ale może zdarzył się jakiś cud…?

Wśród tych poszukiwanych przez niego osób szczególne wrażenie robi jednak maleńka, dwuletnia Rurh, córka Iziego. Nic o niej przecież nie wiadomo. Jak wyglądała? Jaka była? Jest jak cień.

Ten dokument wymienia drobiazgi, ale i one pozwalają uchwycić ją jako osobę. Miała niebieskie oczy. Jasną cerę (chyba po mamie). A na lewej stopie duże czerwone znamię, po którym ktoś być może będzie mógł a poznać. Przecież tyle dziewczynek może być jasnych i niebieskookich… I jeszcze jedno – urodziła się 7 września 1941 roku. A została odebrana Iziemu przez Niemców 18 października 1943 roku w więzieniu w Łomży. Niemcy „zabrali ją z innymi dziećmi”, opowiada Rafi.

Chodzi chyba o dzieci, które jak ona przyjechały z rodzicami transportem z więzienia w Grodnie. Jak wyobrażacie sobie tę scenę: „zabrali ją z innymi dziećmi”? I czy wyobrażacie sobie scenę następną: niemieckich mężczyzn w mundurach, z bronią, naprzeciw grupki małych dzieci? Bo przecież jakoś musieli je zabić.

Nowe listy

10 Sonnabend Family Poznan

Wśród nowej korespondencji odnalezionej i pozyskanej w tym roku przez Fundację, w zbiorze listów kierowanych do Ewy (Chawy) Żychlińskiej w Palestynie, siostry Humki, znajduje się również kilka listów z Poznania. Wśród nich list Sary Sonnabend, matki poznańskiego kantora, babci Ewy i Humki.

To list starszej pani, datowany na 7 marca 1937 roku, niedługi, ale prosty, troskliwy i ładny. (Na uboczu – Sara zawsze pisze tylko po polsku). To list pisany z okazji odbywającego się właśnie w tych dniach ślubu Ewy Eliezerem Szajkiewiczem, również emigrantem z Polski do Palestyny. „Winszuję Ci serdecznie i życzę dużo szczęścia i powodzenia. Miejmy nadzieję, że już od tej chwili tylko dobre wiadomości nas wszystkich łączyć będą. W dzisiejszych czasach trzeba się z wszystkiem pogodzić” – pisze babka.

Ewa wyjechała z Polski w 1935 roku, odwiedziła ja potem jeden raz, ale wybranka jej serca nikt z rodziny osobiście nie poznał. Rodzice Ewy ufając córce zaakceptowali go jednak od razu, nazywając synem, którego nigdy nie mieli.

Sara opisuje w tym liście także odwiedziny w styczniu swojego syna Heinricha z żoną Firą, „którego już dziesięć lat nie widziałam” i przesyła Ewie zdjęcie, na którym widać „kilku naszych”, ażby pokazała go mężowi.

Pod spodem dopisuje się jeszcze Żejmi, syn kantora, piętnastolatek wtedy. Dwoma zdaniami, z których w jednym: „A więc i Ty już masz męża”, zawiera się bystra obserwacja: status społeczny ówczesnych młodych kobiet i pragnienia większości z nich ściśle związane były z faktem zamążpójścia, jakby dopiero po znalezieniu męża w pełni mogły żyć. O Żejmim niewiele wiadomo, ale na pewno był wyjątkowo inteligentny i można sądzić, że zapowiadał się na takiego samego człowieka.

Sara emanuje w tym liście pogodna i dobrym zdrowiem, choć czuć, że już stara. Nie przeżyje jednak roku. Wojna, która zacznie się za sześć miesięcy, a potem wygnanie z domu i Poznania – być może także choroba – sprawią, że umrze w okupowanej Warszawie w styczniu 1940, o czym siostrę w Palestynie zawiadomi Humka. I tam zostanie pochowana. Jej grób istnieje na którymś z dwóch warszawskich cmentarzy żydowskich, ale to miejsce chyba już nie do odnalezienia.

 

Izi list page 1

I jeszcze jeden list. Jest rok 1965, listopad, co w położonej na południowej półkuli Australii oznacza wiosnę. Izi Sonnabend spędza kilka dni urlopu w górach, prawdopodobnie w pięknym pasie Blue Mountains położonych 50 kilometrów na zachód od centrum Syndey, dokąd często i chętnie jeździł sam czy z rodziną. Tym razem jest sam, rodzina została w domu. Siedzi przy oknie i patrzy na burzę, która przetacza się przez góry. I dzieje się coś szczególnego. Rodzi się chwila, w której jego bieżące życie wypełnione pracą i rodziną – choć dużo o nim pisze także w tym liście – zostaje na moment ujęte w nawias refleksji. Oddalone przez powracające uczucia, wraz z którymi wracają także wspomnienia…

Nie możemy zobaczyć i usłyszeć tego, co w tamtej chwili widział i słyszał Izi, ale czytając ten list możemy siedzieć obok niego przy oknie i patrzeć na burzę. Do tego świata dał nam dostęp.

W ścisłym związku z tym pozostaje też silna więź, jaka łączy to oddalone i rzucone na dwa kontynenty rodzeństwo oraz ich rodziny. Więź, która miała swoje źródło w przedwojennym Poznaniu.

Zresztą po co opisywać, sami przeczytajcie.

 

10.11.1965

Moi Drodzy!

Od dwóch dni jestem znów na urlopie i zostanę tutaj na całe dwa dni, nim wrócę do domu, by w piątkowy wieczór być na szkolnym koncercie, gdzie Leahle[i] wystąpi solo jako pianistka. Wszystkie szkoły podstawowe w Sydney uczestniczą raz w roku w tym [wydarzeniu] i jest zaszczytem zostać dopuszczonym do tego koncertu jako solista. Leahle grała również w zeszłym roku i zostałem uznany przez wszystkich znajomych za złego i obojętnego ojca, ponieważ nie pojawiłem się tam wówczas. Więc tym razem muszę to naprawić.

Kilka tygodni temu czułem się bardzo źle, ale mimo to nadal pracowałem, aż w końcu zdecydowałem się wziąć tydzień z trzech tygodni urlopu, które przysługują mi od stycznia. W ciągu ostatnich kilku dni znów poczułem się lepiej i gdyby Mala nie upierała się, abym wyjechał na kilka dni, nadal byłbym teraz w pracy. Ale cieszę się, że poszedłem za radą Mali. Ona jest w domu, dzieci mają teraz dużo pracy. Egzaminy Dawida rozpoczynają się w przyszłym tygodniu. O tym, że Dawid był kilka tygodni temu bardzo chory i że przez dwa tygodnie leżał w łóżku, już pisaliśmy. Zaczęło się to od infekcji pękniętego zęba mądrości i byłem bardzo zaniepokojony; potem okazało się, że dostał on równocześnie świnki. Ale dzięki Bogu wszystko jest znowu dobrze.

Teraz siedzę po śniadaniu w wygodnym fotelu przy oknie z pięknym widokiem na góry po drugiej stronie kotliny. Na zewnątrz jest silna burza, wyje i huczy, i szumi, i jest zimno, choć wkrótce będziemy mieli lato. Ale pogoda tutaj zmienia się szybko, szczególnie w górach.

Rozkoszuję się wolną chwilą i piszę do Was. Myślę, że odkąd się zestarzałem, częściej i więcej myślę o Was wszystkich, szczególnie odkąd nasz Dawid był u Was[ii]. Trudno Wam sobie wyobrazić, jak on jest z Wami wszystkimi związany. Nieustannie wraca do Was w myślach i rozmowach, a mi jest wtedy tak miło i ciepło na sercu, i dziękuję Bogu. Kiedy wielkie łzy napływają mu do oczu z radości [że jesteście] i z troski o Was; […] wierne i wzruszające, ponieważ robi wszystko, podobnie jak ja, aby je powstrzymać. Trochę sentymentalności dobrze nam robi, jeśli poza tym pozostajemy obydwiema nogami na ziemi i nie bujamy w obłokach zbyt długo. Słuchałem poza tym pięknego koncertu wiolonczelowego Kol Nidrei Maxa Brucha i świadomie pozwoliłem moim uczuciom i myślom powędrować w przeszłość; głęboka i szczególna przyjemność – nasz dom rodzinny, babcia, mama, tata, wszyscy tacy poważni i pobożni, i pełni miłości i troski, a jednocześnie nadzieja i bezpieczeństwo, gdy tata […] nas przed [wyjściem do] synagogi, gdy wszyscy siedzieliśmy w wieczór Jom Kipur szczęśliwi i z lekkim sercem przy stole itd. itd.

Musiałem pomyśleć o Meirze Weinsteinie, z którym przeżywałem Kol Nidrei od czasu do czasu w muzyce i rozmowie. On interpretował i śpiewał, i grał to tak głęboko, jak przeżył to dzięki staremu pobożnemu chazanowi z długą białą brodą i ślepym okiem, któremu talit całkowicie zakrywał kipę. Max Bruch musiałby go usłyszeć!

Pierwotnie zamierzałem napisać do każdego z Was oddzielnie, ale ostatecznie chcę napisać ten list do Was wspólnie, a Ty Nanni, przekaż go Rafiemu i Adiemu. Od Noacha[iii] otrzymaliśmy gazetkę szkolną, a także – oczywiście jeśli dobrze się wyrażam – wspomnienie poświęcone [jego] zmarłemu przyjacielowi […], o którym opowiadał mi Dawid. Czytałem i omawiałem, i […] to[iv] częściowo Dawidowi, i będę to kontynuował, gdy Dawid będzie miał wakacje. W wolnym czasie czytam lub studiuję – [mimo] mojego słabego hebrajskiego, wspaniałą książkę o sztuce żydowskiej, którą wysłałeś mi, kochany Adi. Ma bogatą treść i zmusza mnie do nieustannego wertowania  w słowniku, który także otrzymałem od Ciebie. Wszyscy jesteśmy tak szczęśliwi, że drogi Natan[v] znowu czuje się dobrze i jest w porządku, oby na długie lata!

Mam nadzieję, że u Ciebie, drogi Rafi i u Twoich teściów po wyjeździe Tewiego wszystko znowu się uspokoiło i że wszystko wyjdzie na dobre, jak to się mówi po żydowsku. Cóż my wiemy? Czego nie zrobi rozum – to zrobi czas. Trzeba trochę odczekać, potem się zobaczy! Jest takie mądre chłopskie przysłowie: Często jest tylko w połowie tak źle, jak się wydaje!

Pozdrów od nas serdecznie Federmannów[vi]!

Na dziś kończę. Za około dwa lub trzy tygodnie Dawid napisze do Was wszystkich. Tymczasem wszyscy pozostańcie zdrowi i silni; serdecznie pozdrawiam i całuję

Wasz wierny Izi

 

List, w ramach projektu Sonnabendowie, przetłumaczyła z języka niemieckiego Renata Kuśnierczak.

 

[i] Córka Iziego

[ii] David, syn Iziego, w 1964 roku po raz pierwszy był u rodziny w Izraelu i było to dla niego bardzo ważne wydarzenie. W Australii byli sami, tylko ich czwórka. W Izraelu naraz okazało się, że ma dużą, rozgałęzioną i darzącą go silnym uczuciem rodzinę.

[iii] Syn Nani Sonnabend-Herz.

[iv] Tj. treść.

[v] Syn Adiego

[vi] Rodzice Mali, żony Rafiego.

Nani Sonnabend w drugiej połowie lat 30. i na początku la 40. XX wieku zarabiała na życie w Palestynie m.in. opiekując się dziećmi z innych rodzin albo półsierotami. Fotografia ze zbiorów jej syna, Amosa Herza

Może cię zainteresować również

Projekt
CHAIM/ŻYCIE

Fundacja Tu Żyli Żydzi, Poznań


Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci, realizowane w 2020 r. przez Andrzeja Niziołka

CHAIM/ŻYCIE - portal o kulturze, Żydach, artystach i Wielkopolsce, to projekt edukacji i animacji kultury w Poznaniu i Wielkopolsce. Poszukujemy, gromadzimy i prezentujemy na niej trzy rodzaje materiałów:

* Dzieła twórców kultury odnoszące się do kultury żydowskiej i obecności Żydów w Poznaniu i Wielkopolsce.

* Materiały nt. kultury i historii Żydów wielkopolskich – jako mało znanego dziedzictwa kulturowego regionu.

* Informacje o działaniach lokalnych społeczników, organizacji, instytucji zajmujących się w Wielkopolsce upamiętnieniem Żydów w swoich miejscowościach oraz informacje o tychże działaczach i organizacjach.

Kontakt

  • Andrzej Niziołek

  • Hana Lasman

  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Projekt finansowany jako zadanie publiczne Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury w 2021 r.

© 2020 Fundacja Tu Żyli Żydzi. Strony Trojka Design.